J.: Czyli nie wygląda to tak, jak się wszystkim kojarzy, że sex shop to tylko wibratory i kulki analne?
K.: Nie. Tam jest bardzo dużo delikatnych i zmysłowych rzeczy. Niekoniecznie trzeba się ubrać od stóp do głów w lateksy jak domina. Można kupić koronkowe rękawiczki, ładne majtki, gorset, czy piękne i zmysłowe maski – rzeczy, które nie kojarzą się tylko z pornografią. Naprawdę jest tam wiele fajnych gadżetów i niejedno małżeństwo powinno tam iść i coś sobie kupić.
P.: Użyłaś określenia domina. U Ciebie w książkach jest dużo takich zachowań dominujących i przemocy. Skąd to się wzięło?
K.: Właśnie to kojarzyło mi się głównie z mafią. Tak to sobie wymyśliłam, że organizacja w mojej książce będzie zajmowała się wyszukiwaniem kobiet, które potem będą prostytutkami i że to ma być właśnie w taki sposób pokazane. Nigdy nie miałam styczności z takim światem.
Dużo słyszałam i na tej podstawie to sobie wyobraziłam. Pamiętam, że kiedyś zastanawiałam się, czy to nie jest jednak za ostre. Nawet wydawca zwrócił na to uwagę, bo w drugiej części sceny w klubie są naprawdę bardzo brutalne. Przez chwilę się nad tym zastanawiałam, jednak doszłam do wniosku, że: Taki był mój pierwszy pomysł, jeżeli się komuś nie podoba, to trudno. Jeden się zniechęci, a drugi nie. Jeden nie będzie chciał dalej czytać, a drugi sięgnie po kolejną książkę. I faktycznie tak jest. Mnie się to podoba, tak miało być. Tak było w wersji pierwotnej i tak zostało.
fot. Monika Smykowska – Golec
J.: Zakończenie Morfeusza nie ma jednak takiego typowego happy endu. Czy czytelniczki nie były niezadowolone ?
K.: Oczywiście, że mają niedosyt. W pierwszej wersji to zakończenie miało być jeszcze gorsze i wiedziałam, że muszę je trochę zmienić, bo inaczej czytelniczki mnie zamordują. Wiedziałam, że to na pewno będzie koniec historii, ale nie miałam jeszcze pomysłu na czwartą część. Delikatnie zmieniłam końcówkę książki i dopisałam bodajże dwa akapity, bo faktycznie, ówczesne zakończenie urwałoby się w takim momencie, że zostałaby jedna wielka niewiadoma wskazująca na to, że będzie kontynuacja. Ja jednak nie chcę wznowienia losów bohaterów, bo trudno jest mi się z nimi rozstać.
J.: Co więc z czwartą częścią Morfeusza?
K.: Już trochę ujawniłam i czytelniczki wiedzą, że nie będzie to kontynuacja. Nie chcę przedstawiać dalszych losów Adama i Cassandry. Chciałabym pokazać, jak to wszystko się zaczęło. Chcę opisać ten okres, kiedy żył jeszcze brat Adama i czas na chwilę przed tym, jak wypłynęli na jachcie. Pragnę zaprezentować też, jak to wyglądało z perspektywy Adama – od momentu, kiedy dostał się do organizacji, aż do momentu poznania Cassandry.
No no, książki nie czytałem ale przystojna babka z Tej pani Kaśki
Cudowne!!! Piękna pisarka, super wywiad, zdjęcia mega. Znam książki i polecam Ci Kosinus!!!
Wspaniała kobieta, wspaniały wywiad, wspaniała sesja! Trzy razy na tak! Brawo!
Żenuje mnie poziom twórczości pani Katarzyny. To proza niskich lotów dla kur domowych. Kobieta nudziła się w pracy i „zaczęła czytać” (wiem, wiem, lepiej późno niż wcale, jak w szkole się nie czytało, to chociaż w pracy). Przeczytała Greja, przeczytała Crossa i nagle uznała, że wie o pisaniu tyle, żeby napisać swoją książkę. W szkole nie lubiła polskiego i przyznaje, że się do niego nie przykładała. Książek nie czytała. To ja się pytam, na jakiej podstawie ta kobieta mogła napisać coś dobrego? Pierwsza zasada szkół pisarskich mówi o tym, że aby pisać, trzeba najpierw czytać. Aby napisać jedno słowo, trzeba przeczytać tysiąc. Nic dziwnego, że to zostało wydane ze współfinansowaniem, bo nikt by nie przyjął „dzieła” napisanego na poziomie blogów prowadzonych przez 13-latki (chociaż Grej nie jest napisany lepiej – co świadczy jedynie o osobach, które się nim zachwycają). To przykre, że erotykę piszą głównie osoby, które nie mają nawet podstawowej wiedzy na temat pisania. O autorce świadczą jej własne słowa w tym wywiadzie – potwierdza, że nie ma umiejętności. Redaktor subtelnie próbuje jej zasugerować, że jej bohaterki są nijakie, bezbarwne, jednakowe – wszystkie uległe i nudne do oporu, ale ona zdaje się nawet nie zauważyć, że to coś złego. Bohater powinien być aktywny. Bierne postacie są najgorszymi z możliwych. Kobiety, które tworzy pani Katarzyna są niezrównoważone emocjonalnie i mają inteligencję na poziomie gimnazjalisty. Nie takich kobiet nam trzeba w literaturze. Inna sprawa to fakt, że w każdej kolejnej książce możemy spodziewać się tego samego – miłości głównych bohaterów opartej na pierwszym zauroczeniu (po co komu coś głębszego?) silnego faceta do słabej, biernej kobiety. Każdego z bohaterów da się opisać jednym słowem, bo nie mają charakterów. Każdy jest taki sam – on ma siłę i „trudne doświadczenia”, a ona jest piękna i chce mu pomóc. Wątki poboczne nie istnieją. Bohaterowie poboczni nie istnieją – są tylko marionetkami w służbie głównej linii fabularnej. To jest kwintesencja złej książki.
Każdy czyta co lubi, po co oceniać ? 😉
Po to samo, po co wydawać. Każdy autor może pisać po swojemu, a każdy czytelnik może mieć swoje zdanie na temat tego, co tenże autor, wydając, poddał pod publiczną ocenę. To, czym inni się zachwycają, reszta może uznać za zwykły gniot. Osobiście w pełni zgadzam się z każdym zdaniem Adeli.
Pisać może każdy, jednak nie każdy potrafi.