Tym razem do naszej redakcji przyszedł list, który nami wstrząsnął. Poznajcie historię jednej z czytelniczek. 


Droga Redakcjo,

Temat ciężki. Zastanawia mnie kto to będzie czytał, skoro dziś nikt już nie chce czytać, a zwłaszcza o złym. Za dużo zła chyba w nas samych. Nie wiem po co ktoś ma to czytać, ale wiem po co ja chcę to napisać. Dla siebie. Z czysto egoistycznych pobudek. Chcę zrzucić z siebie ciężar, po raz kolejny. Często już go zrzucałam, ale on ciągle wraca. Syzyfowa praca. Sprawia jednak, że przez jakiś czas jest lżej. Przez jakiś czas jest rozbity na wiele kawałków, by znów złączyć się w jedno i przygnieść moje serce.

Odkąd pamiętam mój tata pił. Czasem mniej, czasem wcale, ale w ogólnym rozrachunku pił. Nie mogę powiedzieć, że był szczególnie agresywny, raczej żałosny, nieporadny. Przynosił mi wstyd, gdy leżał zasikany na klatce schodowej.

To co czuję myśląc o tym to właśnie wstyd, złość i obrzydzenie. Sama nie piję alkoholu, stronię od tego jak tylko mogę. Nie pozwalam pić mojemu mężowi. Może jestem przewrażliwiona, ale nienawidzę tego.

Bardzo współczuję wszystkim dzieciom, które przechodzą przez to piekło, przez które ja musiałam przejść.

Z ojcem nie utrzymuję kontaktów odkąd się wyprowadziłam z domu. Zapewne nadal sypia na klatce schodowej… Nie ma we mnie litości ani wyrzutów sumienia. Jest tylko pogarda. I nie mam sobie tego za złe. Jako dziecko wciąż się obwiniałam o jego alkoholizm, starałam się mu pomóc. Wciągałam go za próg drzwi, obmywałam twarz, zmieniałam spodnie. Wierzyłam w jego obietnice.

Dziś już w nic nie wierzę.

Monika


Swoje historie przesyłajcie na redakcja@tebaby.pl

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany