P.: Bohaterka w tego typu książkach jest zwykle sprowadzana do roli dziewczyny zupełnie nieasertywnej i poddającej się?
K.: To dość stereotypowe, ale faktycznie tak jest. W większości książek, które czytałam, bohaterki są właśnie uległe i poddające się. Być może każda z nas, kobiet, potrzebuje poczuć się uległa. Może to tęsknota za silnymi mężczyznami. Może za fascynacją, pożądaniem i namiętnością, które z czasem gdzieś umykają w związku.
P.: Reasumując, próbujesz zapewnić im doznania, których nie mają naprawdę?
K.: Nie było to moją pierwotną intencją, ale faktycznie tak też jest. Wiele dziewczyn do mnie pisze i rzeczywiście są to wyznania czasami bardzo intymne. Piszą mi, że dzięki tej literaturze poprawiło się ich życie seksualne, bo książką zainteresował się też partner, który podejrzał przez ramię co czytają. Bardzo mnie cieszy, że to co robię zamienia się w dobro odbiorców. To jest fajne.
P.: Wracając jednak do postaci, skąd u Adama ta podwójna osobowość? Czy wszystkich facetów odbierasz jako wiecznych perwersów?
K.: Nie, nie, tylko w tej książce (Seria o Morfeuszu – przyp. Redakcji) tak jest. W „Na szczycie” bohaterami są gwiazdy rocka. Oni również są bardzo kontrowersyjni, jednak przy tym bardzo naturalni.
fot. Monika Smykowska – Golec
P.: A mafijne implikacje w Twojej książce?
K.: Zawsze pociągał mnie motyw mafii. Mafia to tajemnica – nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Dzięki temu mogę całkowicie odwrócić bieg książki, na przykład poprzez wplecenie wątku morderstwa Wtedy zawsze coś się dzieje.
P.: Czyli historia mafijna jest taka zupełnie wyobrażona? Nie została zaczerpnięta z żadnych opowieści?
K.: Pomysł na tę książkę podrzucił mi mój facet. Powiedział, że ten motyw mafijny jest intrygujący – klub, jakieś maski. Dał mi tylko taki zarys, a ja już wtedy wiedziałam, że to będzie mi się jakoś w głowie układało. Któregoś dnia więc usiadłam i zaczęłam pisać. Oboje też wymyśliliśmy imię Morfeusz.
J.: Czy pisząc nie miałaś pomysłu, żeby odwrócić role – żeby to mężczyzna był tym zgadzającym się na wszytko, uległym, a kobieta tą postacią dominującą?
K.: Nie mam książek z takim odwróceniem ról nawet w swoich szufladowych powieściach. Czytałam jedną lub dwie takie książki i wydało mi się to dziwne. Coś mi tam nie grało. Jednak nie wszyscy moi bohaterowie są bardzo dominujący i bogaci – tak jest w tych dwóch książkach. Niedługo ukażą się kolejne powieści, których bohaterowie są zupełnie inni niż ci opisywani przeze mnie dotychczas.
P.: Czy to powieści również osadzone w realiach Ameryki?
K.: Tak. Tylko jedna z tych historii rozgrywać się będzie w Londynie.
P.: Chyba wszyscy lubimy, kiedy akcja książki czy filmu dzieje się w odległej Ameryce.
K.: Poza tym dzięki temu mogę sobie bardziej pofantazjować. Nigdy tam nie byłam, ale właśnie w taki sposób to sobie wyobrażam.
No no, książki nie czytałem ale przystojna babka z Tej pani Kaśki
Cudowne!!! Piękna pisarka, super wywiad, zdjęcia mega. Znam książki i polecam Ci Kosinus!!!
Wspaniała kobieta, wspaniały wywiad, wspaniała sesja! Trzy razy na tak! Brawo!
Żenuje mnie poziom twórczości pani Katarzyny. To proza niskich lotów dla kur domowych. Kobieta nudziła się w pracy i „zaczęła czytać” (wiem, wiem, lepiej późno niż wcale, jak w szkole się nie czytało, to chociaż w pracy). Przeczytała Greja, przeczytała Crossa i nagle uznała, że wie o pisaniu tyle, żeby napisać swoją książkę. W szkole nie lubiła polskiego i przyznaje, że się do niego nie przykładała. Książek nie czytała. To ja się pytam, na jakiej podstawie ta kobieta mogła napisać coś dobrego? Pierwsza zasada szkół pisarskich mówi o tym, że aby pisać, trzeba najpierw czytać. Aby napisać jedno słowo, trzeba przeczytać tysiąc. Nic dziwnego, że to zostało wydane ze współfinansowaniem, bo nikt by nie przyjął „dzieła” napisanego na poziomie blogów prowadzonych przez 13-latki (chociaż Grej nie jest napisany lepiej – co świadczy jedynie o osobach, które się nim zachwycają). To przykre, że erotykę piszą głównie osoby, które nie mają nawet podstawowej wiedzy na temat pisania. O autorce świadczą jej własne słowa w tym wywiadzie – potwierdza, że nie ma umiejętności. Redaktor subtelnie próbuje jej zasugerować, że jej bohaterki są nijakie, bezbarwne, jednakowe – wszystkie uległe i nudne do oporu, ale ona zdaje się nawet nie zauważyć, że to coś złego. Bohater powinien być aktywny. Bierne postacie są najgorszymi z możliwych. Kobiety, które tworzy pani Katarzyna są niezrównoważone emocjonalnie i mają inteligencję na poziomie gimnazjalisty. Nie takich kobiet nam trzeba w literaturze. Inna sprawa to fakt, że w każdej kolejnej książce możemy spodziewać się tego samego – miłości głównych bohaterów opartej na pierwszym zauroczeniu (po co komu coś głębszego?) silnego faceta do słabej, biernej kobiety. Każdego z bohaterów da się opisać jednym słowem, bo nie mają charakterów. Każdy jest taki sam – on ma siłę i „trudne doświadczenia”, a ona jest piękna i chce mu pomóc. Wątki poboczne nie istnieją. Bohaterowie poboczni nie istnieją – są tylko marionetkami w służbie głównej linii fabularnej. To jest kwintesencja złej książki.
Każdy czyta co lubi, po co oceniać ? 😉
Po to samo, po co wydawać. Każdy autor może pisać po swojemu, a każdy czytelnik może mieć swoje zdanie na temat tego, co tenże autor, wydając, poddał pod publiczną ocenę. To, czym inni się zachwycają, reszta może uznać za zwykły gniot. Osobiście w pełni zgadzam się z każdym zdaniem Adeli.
Pisać może każdy, jednak nie każdy potrafi.