Cały ranek mi się przyglądał – uważnie, z zainteresowaniem. Badał każdy mój krok, patrzył jak poruszam biodrami w rytm radiowych dźwięków, zupełnie jak wtedy, gdy po raz pierwszy u niego spałam.
Usiadł ze mną do śniadania – pierwszy raz od bardzo dawna. Wpatrzony był, jakby chciał zapamiętać każdą zmarszczkę na mojej twarzy, każdy pieg na nosie.
Długo milczał.
Zbierał się w sobie, by powiedzieć te dwa słowa.
– Ja wiem.
Zamarłam.
Chciałam głupio zapytać, wyśmiać go, zaproponować kawę…
Ale jedyne co mogłam dla niego zrobić, to oddać mu szacunek. Nie powiedziałam więc nic, nie spuściłam głowy, tylko spojrzałam prosto w te oczy, które kiedyś kochałam.
– Jesteś piękna.
Nie zaprzeczyłam, nie zachichotałam i nie podziękowałam mu.
– Chcesz odejść.
Skinęłam głową. Oczy wezbrały mu łzami. Zakrył je dłonią, a drugą wbił w kant stołu, zaciskając palce do czerwoności. Wyszeptał…
– Przepraszam Cię.
Wstałam od stołu, zmyłam po śniadaniu, wzięłam małą walizkę.
– Ja też Cię przepraszam.
Wyszłam.
Zostaw odpowiedź