J.: Jeśli mowa o rodzinie, skoro Twoje książki ociekają seksem, czy przez to nie pojawiła się opinia, że masz bardzo bujne życie erotyczne?

K.: Nie, nigdy nic takiego do mnie nie dotarło. Poza tym powiedziałam rodzicom, że piszę coś takiego. Na początku niby się cieszyli, ale ten temat nie był poruszany. Dopiero po jakimś czasie mama mnie zapytała: Kasiu, skąd w ogóle te pomysły?

Powiedziałam jej, że chyba nie myśli, iż miałam romans z gwiazdami rocka. Uświadomiłam ją, że to wszystko fikcja. Rodzice mnie znają, wiedzą, że od gimnazjum zawsze przeplatały mi się jakieś związki. Byłam z jednym facetem, z drugim, cztery lata, pięć. W międzyczasie nie miałam też jakichś przygód i nie muszę się nikomu z tego tłumaczyć. Można sobie dopowiadać różne rzeczy, ale jeżeli ktoś mnie zna, to wie, jaka jestem.

Nawet wśród znajomych nie chwaliłam się, że piszę książkę. Po pewnym czasie zaczęły się do mnie odzywać koleżanki sprzed wielu lat: Kasiu, super! Skąd ten pomysł? Wszyscy mnie znają i wiedzą, że pochodzę z małego miasteczka i że takie rzeczy w moim życiu nie miały miejsca.

J.: Czyli generalnie prawda jest taka, że Katarzyna Haner nie ma tak bujnego życia erotycznego jak jej bohaterki?

K.: Nie, nie ma. To tylko moja wyobraźnia. Ze swoim obecnym mężczyzną jestem już dziewięć lat.

fot. Monika Smykowska – Golec

P.: Zastanawia mnie reakcja Twojego faceta na Twoje dalsze pomysły, na przykład pomysł z sesja zdjęciową.

K.: On bardzo się z tego ucieszył.

P.: Nie miał nic przeciwko temu, że do współpracy został zaangażowany sex shop?

K.: Nie. Kiedy dowiedział się, że będziemy robić zdjęcia, chociażby w gorsecie, stwierdził, że powinnam mieć taką sesję i że to super sprawa. On nie ma z tym problemu – jest bardzo otwarty. Powiedział wówczas, że chciałby mieć moje fotografie właśnie takie zmysłowe i delikatne.

J.: Co do samej sesji zdjęciowej, jak się czułaś, jak Twoje wrażenia? Nie byłaś skrępowana?

K. Super się czułam! Ustaliłyśmy, że to ma być odważna sesja z gadżetami z sex shopu i gorsetem. Dopóki nie poszłyśmy na miejsce zastanawiałam się: Boże, o jej, co ja tam robię? Miałam taką niepewność. Ale kiedy poznałam dziewczyny: Anię, Olę i Monikę, powiedziałam: Kurdę, no dziewczyny, jakbyśmy znały się od lat. Chichrałyśmy się tam, gadałyśmy, oglądałyśmy, mierzyłyśmy ten gorset. Musiałam się rozebrać, one pomogły mi go założyć. Nie krępowałam się w ogóle. Chyba trafiłam też na odpowiednich ludzi, bo nie w każdym towarzystwie można czuć się tak dobrze.

J:. Zaraz po sesji widziałam też post na Twojej stronie autorskiej, w którym polecasz taką sesję każdej kobiecie. Co taka sesja może dać kobiecie?

K.: Nie wiem, co jest w tym takiego magicznego… Nigdy do tej pory nie byłam tak profesjonalnie pomalowana. Nie zdarzyło się też, żeby ktoś jednocześnie ułożył mi włosy i wystylizował. Poczułam się bardzo kobieco. Zobaczyłam się w lustrze w tym gorsecie i byłam w szoku. Podstawą jest oczywiście odpowiednia atmosfera. Wtedy, nawet jeżeli mamy jakieś kompleksy, bo każdy je ma, ale jest się ładnie umalowanym, ma się zrobione włosy i dobrze się czuje w tym, co ma się na sobie, to każda kobitka poczuje się sexy, naprawdę. Nieważne czy ma rozmiar 36 czy 46.

6 komentarzy

  1. Daria

    Cudowne!!! Piękna pisarka, super wywiad, zdjęcia mega. Znam książki i polecam Ci Kosinus!!!

    Odpowiedz
  2. Adela

    Żenuje mnie poziom twórczości pani Katarzyny. To proza niskich lotów dla kur domowych. Kobieta nudziła się w pracy i „zaczęła czytać” (wiem, wiem, lepiej późno niż wcale, jak w szkole się nie czytało, to chociaż w pracy). Przeczytała Greja, przeczytała Crossa i nagle uznała, że wie o pisaniu tyle, żeby napisać swoją książkę. W szkole nie lubiła polskiego i przyznaje, że się do niego nie przykładała. Książek nie czytała. To ja się pytam, na jakiej podstawie ta kobieta mogła napisać coś dobrego? Pierwsza zasada szkół pisarskich mówi o tym, że aby pisać, trzeba najpierw czytać. Aby napisać jedno słowo, trzeba przeczytać tysiąc. Nic dziwnego, że to zostało wydane ze współfinansowaniem, bo nikt by nie przyjął „dzieła” napisanego na poziomie blogów prowadzonych przez 13-latki (chociaż Grej nie jest napisany lepiej – co świadczy jedynie o osobach, które się nim zachwycają). To przykre, że erotykę piszą głównie osoby, które nie mają nawet podstawowej wiedzy na temat pisania. O autorce świadczą jej własne słowa w tym wywiadzie – potwierdza, że nie ma umiejętności. Redaktor subtelnie próbuje jej zasugerować, że jej bohaterki są nijakie, bezbarwne, jednakowe – wszystkie uległe i nudne do oporu, ale ona zdaje się nawet nie zauważyć, że to coś złego. Bohater powinien być aktywny. Bierne postacie są najgorszymi z możliwych. Kobiety, które tworzy pani Katarzyna są niezrównoważone emocjonalnie i mają inteligencję na poziomie gimnazjalisty. Nie takich kobiet nam trzeba w literaturze. Inna sprawa to fakt, że w każdej kolejnej książce możemy spodziewać się tego samego – miłości głównych bohaterów opartej na pierwszym zauroczeniu (po co komu coś głębszego?) silnego faceta do słabej, biernej kobiety. Każdego z bohaterów da się opisać jednym słowem, bo nie mają charakterów. Każdy jest taki sam – on ma siłę i „trudne doświadczenia”, a ona jest piękna i chce mu pomóc. Wątki poboczne nie istnieją. Bohaterowie poboczni nie istnieją – są tylko marionetkami w służbie głównej linii fabularnej. To jest kwintesencja złej książki.

    Odpowiedz
      • Ewa

        Po to samo, po co wydawać. Każdy autor może pisać po swojemu, a każdy czytelnik może mieć swoje zdanie na temat tego, co tenże autor, wydając, poddał pod publiczną ocenę. To, czym inni się zachwycają, reszta może uznać za zwykły gniot. Osobiście w pełni zgadzam się z każdym zdaniem Adeli.
        Pisać może każdy, jednak nie każdy potrafi.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany