Moja największa wpadka randkowa, z której cały czas się śmiejemy z mężem, miała miejsce 4 lata temu, gdy właśnie byłam z nim na pierwszej randce!

Poznaliśmy się na urodzinach wspólnego znajomego i „wpadliśmy sobie w oko”. Dwa dni później zaprosił mnie do kina i włoskiej restauracji.

Oczywiście wyszykowałam się tak, żeby wyglądać jak przysłowiowe milion dolarów. I tak bym wyglądała, gdyby nie mały szczegół… Nie chciałam wyjść na obżartucha, dlatego nie zamówiłam pizzy ale sałatkę z rukolą, żeby wyjść na taką co mało je.

I wiecie co? Trzeba być zawsze sobą! Mogłam wziąć pizzę na którą miałam wielką ochotę, a nie dość że nie najadłam się, to jeszcze między jedynkami utknął mi kawałek rukoli!

Oczywiście nie miałam o tym pojęcia. Mój przyszły mąż chcąc również dobrze wypaść rozbawiał mnie żartami, a ja śmiałam się jak szalona by sprawić mu przyjemność. Do tego powabnie się uśmiechałam, myślałam nawet, że kusząco… Dopiero w domu zauważyłam rukolę! Oblał mnie zimny pot. Ten chłopak mi się tak podobał, a ja zrobiłam z siebie idiotkę! Nie miałam już nic do stracenia. Napisałam mu smsa:

Dziękuję za wspaniały wieczór. Szkoda tylko, że nie powiedziałeś mi, że mam rukolę miedzy zębami. Chciałam Ci zaimponować dietetyczna sałatką, a teraz jestem i głodna i upokorzona. Dobranoc.

Nic nie odpisał.

Po godzinie dzwonek do drzwi – Zamawiała Pani pizzę? – spytał i nie potrafił ukryć swego śmiechu.

Chyba nie muszę Wam mówić, gdzie spędzamy nasze rocznice 😉

3 komentarze

Zostaw odpowiedź do ALICJA Anuluj Odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany