O takich sprawach nie chcemy nigdy mówić głośno. Zamiatamy pod dywan, udając, że nie dostrzegamy problemu.

Siostra Anki wpadła w sidła alkoholu. Przestała, chociaż nie było to łatwe.

Zrobiła to dla swojego syna – on ucierpiał na tym najbardziej.


Drogie Kobiety,

Moja siostra nie odważyłaby się do Was tego napisać. Nie odważyłaby się nikomu o tym powiedzieć. Bo długo dusiła to w sobie.

Czy Wam też zdarzają się dni pt. „Bez kija nie podchodź”? Na pewno tak, dlatego wiem, że może to zrozumiecie. Przynajmniej raz w miesiącu macie taki dzień. Ale co jeśli byłoby to codziennie?

Tak. Codziennie była rozwścieczona. Codziennie to hamowała, trzymała w sobie, przez co była niczym bomba zegarowa. Niewiele potrzeba było by ją aktywować. To mogła być krzywo leżąca poduszka na kanapie, albo skrzypiące drzwi.

Pędziła z miejsca w miejsce, z pracy do domu. Wykończył ją chyba stres w firmie. Dlatego sięgnęła po alkohol. Uspokajał ją. Zaczęła niewinnie – od wina.

Mówiła, że po paru kieliszkach mogła wytrzymać ze sobą i inni mogli wytrzymać z nią. Była wyluzowana i chociaż na chwilę zapominała o tym, co jeszcze dzisiaj powinna.

Kierowniczka działu odpowiedzialna za pracę całego zespołu dostawała po głowie w firmie, kiedy coś szło nie tak. Napięcie rozładowywała wieczorem sięgając po butelkę. Wszyscy dookoła udawaliśmy przed sobą i przed nią, że nie ma problemu.

Gdy uderzyła pierwszy raz synka, bo przyszedł żeby przeczyta mu bajkę na dobranoc a ona właśnie siedziała nad laptopem, dotarło do niej, kim się staje. Dopiero wtedy pękła.

Znalazła wsparcie u psychologa i rodziny. Po jakimś czasie zmieniła pracę. Przestała. To była droga przez mękę.

Nadal jest kłębkiem nerwów, ale teraz leczy się nie alkoholem, a pracą nad sobą. Czasem zdaje mi się, że to dla niej trudniejsze niż odwyk. Wchodzisz tak głęboko w swoją przeszłość, w sprawy które minęły, ale wciąż żywo bolą.

Ale ona jakoś daje radę. Chce tego.

Anka


Swoje historie przesyłajcie na redakcja@tebaby.pl

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany