Z Grzegorzem spotykam się w jednej z warszawskich kawiarni. Godzina 9.30. Przyjechał na spotkanie po 24 godzinnej służbie. Zamawia mocną kawę. Błękitne oczy, choć zmęczone serdecznie na mnie patrzą. Grzegorz jest zawodowym strażakiem. Robi to, co kocha. Niesie ludziom pomoc, bo tak mu każe serce.

– Dziękuję, że jesteś. Masz siłę?

– Przyzwyczajony jestem.

– Do służby? A co to właściwie znaczy być na służbie?

– Być na służbie… Mam takie osobiste odczucie, że niektórzy strażacy podchodzą do tego w ten sposób: dla nich służba to normalna praca. Idzie, odwali swoje 24 godziny, wraca do domu i zajmuje się czymś innym. Oczywiście jest to zawód, który wykonujemy i poniekąd jest to praca.

– A dla Ciebie?

– Dla mnie służba to jest powołanie. Jadę na służbę i nigdy nie wiem, co mnie spotka: pożar, wypadek, katastrofa? Tego nie da się przewidzieć. Służba dla strażaka to nieustanna gotowość. W każdej sekundzie może zabrzmieć alarm, który oznacza, że komuś dzieje się krzywda. Ta nieustanna presja czasu jest najbardziej wyczerpująca, a po powrocie do domu czeka nas normalne życie.

– Masz jeszcze inną pracę?

–  Dodatkowe źródło utrzymania też mam. Jestem Inspektorem p-poż w dużym zakładzie przemysłowym. Uważam, że gdyby strażak trochę więcej zarabiał nie musiałby się posiłkować dodatkową pracą i nie bałby się o utrzymanie finansowe własnej rodziny. W moim przypadku jestem jedynym, który utrzymuje rodzinę.

– Czyli straż to bardziej pasja?

– Wielka pasja. Mieć pracę, do której zawsze idzie się z przyjemnością to Wielka rzecz.

– Co jest tak ważnego dla mężczyzny w „byciu strażakiem”? Co jest pociągającego…

– Myślę, że chęć niesienia pomocy potrzebującym. Spojrzenie uratowanej osoby jest czasem w stanie wyrazić więcej niż wszystkie podziękowania. Co jest pociągającego? Dla mnie np. adrenalina.

– Kiedyś rycerze, dziś strażacy. Zawsze chciałeś być strażakiem? Jako chłopiec też?

– Kiedyś należałem do młodzieżowej drużyny pożarniczej, później tok mojego życia posunął się w inną stronę. Jeździłem zawodowo, jako kierowca. I od moment, kiedy mój ojciec umarł na zawał serca moje patrzenie na świat się zmieniło. Wróciłem tam, do straży.

– Jak to? Jaki to ma związek?

– Dostałem telefon. Byłem akurat w sklepie. Od domu do sklepu miałem około kilometra. Szybko przyjechałem. Rozpocząłem resuscytację krążeniowo-oddechową. Ojciec żył jeszcze dwa dni w szpitalu, ale zawał był za bardzo rozległy… Niestety umarł. W międzyczasie dostałem trzymiesięczne wypowiedzenie od mojego pracodawcy. I tak stwierdziłem, że może bym poszedł w tym kierunku, spróbował ludziom pomagać.

– Śmierć taty byłam momentem przełomowym?

– Takim bodźcem do działania, do zmiany.

– Tata interesował się tym?

– Nie, jestem pierwszy w rodzinie.

– Czyli nie ma tradycji wielopokoleniowej.

– U mnie akurat nie. Ale jest wiele rodzin z taką tradycją.

– Masz syna?

– Mam. Ma 10 lat. Mam również roczną córeczkę.

– A chciałbyś, żeby syn był strażakiem?

– Wybór pozostawię jemu. Praca strażaka nie jest łatwa. Decyzje trzeba podejmować bardzo szybko i są one wiążące. Jeżeli podejmę złą decyzję ponoszę za nią konsekwencje. To się nazywa odpowiedzialność. Zobaczymy. Dorośnie, wybierze. Na zbiórki do OSP przybiega, ale na chwilę obecną to jest satysfakcja pokazanie się kolegom: Mój tatuś jest strażakiem. Na razie w tym kierunku idzie, ale zobaczymy co pokaże czas.

– Jaka jest różnica między Ochotniczą Strażą Pożarną(OSP) a Państwową (PSP)? Czy są znaczące różnice, oprócz wynagrodzenia?

– Różnica jest na pewno, ale w wynagrodzeniu. Wyjeżdżając do zdarzeń w OSP dostajemy niejako ekwiwalent z miasta i gminy za czas, który jesteśmy podczas akcji. Gdy spotykamy się w strażnicy – za to nam nikt nie płaci. W PSP to jest praca, za którą dostajemy wynagrodzenie, za 24 godzinną służbę, bez względu na to ile akcji było. Co do wyszkolenia – PSP dba o przeprowadzanie kursów dla strażaków ochotników do działań ratowniczo – gaśniczych i w rejonie naszego działania idziemy do akcji jak równy z równym.

– Czy to prawda, że strażacy dużo piją? Czy to mit?

– Kiedyś tak było. Teraz obserwuję, że zanika to. Nawet na zebraniach sprawozdawczych, imprezach okolicznościowych, coraz mniej strażaków pije. Bardziej zaczynają szanować mundur. U siebie w jednostce jestem naczelnikiem, dowodzę gotowością bojową… i nie wyobrażam sobie żeby strażak wyjechał do akcji pod wpływem alkoholu bądź innych środków odurzających.

– Rozmawiam z najważniejszą osobą w straży? Super.

–  Najwyższą osobą funkcyjną w OSP jest prezes, ale on jest od reprezentowania jednostki wewnątrz i na zewnątrz. Ja zajmuję się gotowością bojową. Pode mną są ludzie, którzy wyjeżdżają na akcje, ja ich rozliczam, mogę rozkazem naczelnika (ustnie bądź pisemnie) zawiesić ich w wyjazdach, bądź wyróżnić.

– Ale jeździsz na akcje?

– Oczywiście, jeśli jestem w domu.

– Jeszcze, co do munduru: Czy to prawda, że za mundurem Panny sznurem? U strażaków sprawdza się to?

– Coś w tym jest. Można to odczuć na sobie. Zwłaszcza, gdy idziemy do kościoła. Mundury strażackie są ładne… No tak, kobiety się oglądają. To trzeba przyznać.

– Tak myślałam! A jaką pełnisz rolę, gdy jeździcie na akcje? Bo wyobrażam sobie, że każdy ma przypisaną jakąś rolę. Czy to się zmienia?

– W zależności gdzie jestem, czy jestem w OSP czy w PSP. W OSP, jeśli nie ma kierowcy, to siadam za kierownicą, bo mam uprawnienia do tego. Przekazuję pałeczkę komuś, kto ma uprawnienia do dowodzenia. Nie puszczę osoby bez uprawnień za kierownicę wozu strażackiego.

– Wystarczy zwykłe prawo jazdy?

– Nie. Trzeba mieć jeszcze badania lekarskie, badanie psychologiczne i zaświadczenie z wydziału komunikacji do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi.

– No właśnie. Chcę dopytać o prowadzenie wozu. Jedziesz potencjalnie ratować ludzkie życie, uchronić kogoś od tragedii… to musi być strasznie stresujące!

– Dostając zgłoszenie z PSP jedziemy i tak naprawdę, my tylko możemy sobie wyobrazić, co zastaniemy na miejscu, ale ocena całkowita może być dopiero, gdy dojedziemy i zaczynamy akcję. Jest adrenalina. Zaczynamy racjonalnie myśleć, co możemy zrobić. Wiadomo, że w tej chwili straż nie zajmuje się tylko gaszeniem pożarów, ale i wypadki drogowe pod nas podlegają, działania chemiczne, powodziowe.

– Pamiętasz swoją pierwszą akcję?

– Musiałbym się cofnąć 20 lat wstecz… ogromny pożar lasu w Kolnie gmina Poświętne to było około 1999 roku zaraz jak wyszedłem z wojska.

– A może pamiętasz jakąś taką bardzo…

– Dużą?

– Taką, która wywarła na Tobie ogromne wrażenie.

– Pożar w Wołominie na ulicy Warszawskiej w 2012 roku, pożar Carrefour również w Wołominie w 2008 roku. To z takich największych pożarów.

– Były dramatyczne chwile?

– Może, aż tak bardzo dramatycznych nie przypominam sobie, ale było, co robić…

– Zdarza Ci się bać?

– Byłbym chyba głupcem, mówiąc, że się nie boję. Jakbym się nie bał, wyłączyłbym część mózgu i robił wszystko na ślepo. Jadąc do zdarzenia trzeba się trochę bać, bo nie wiemy, co spotkamy na miejscu. Gdy się boimy, włącza się nam myślenie. To nie jest tak, że strażak się nie boi…

– Boi się, o co? O siebie?

– O siebie, o załogę. Nasze życie i bezpieczeństwo jest najważniejsze, bo ranny ratownik nic nie zrobi.

– A zdarzyło się kiedyś, że ktoś z załogi stracił życie podczas takiej akcji?

– Dzięki Bogu jeszcze nie miałem takiego doświadczenia. Wszystkie działania zakończyły się pomyślnie. Były drobne urazy, ale nic poważniejszego.

– Czyli nie brałeś udziału w akcji, która się nie powiodła.

fot.Archiwum prywatne rozmówcy

– Nie było takiej i mam nadzieję, że nie będzie.

– Właśnie… Czy strażacy mają możliwość współpracy z psychologami?

– Zawodowi strażacy tak. W OSP, jeżeli by była taka potrzeba to zgłasza się ten fakt dowodzącemu akcją i PSP zorganizowałoby psychologa.

– Korzystają z niej?

– Korzystają, jeżeli są jakieś zdarzenia traumatyczne. Moim zdaniem, szczególnie trudnymi są te, gdzie są ofiary śmiertelne. Przy ofiarach śmiertelnych zawsze jest współczucie. Czasami zastanawiam się czy może by udało się uratować, jak byśmy szybciej dojechali na miejsce zdarzenia. Lekkomyślność ludzka też często płata figle. Choćby ubiegłoroczny wypadek na jednym z podwarszawskich przejazdów kolejowych. W okresie dwóch miesięcy dwie osoby zginęły pod kołami pociągu. Ostatnio też było kilka osób śmiertelnych z udziałem pieszych w powiecie wołomińskim. Nie zawsze jest to wina pieszego ale noc, trudne warunki pogodowe, brawura kierowców i nieszczęście gotowe. Korzystając z okazji: Apeluję do pieszych niech starają się wieczorową porą ubierać w jaśniejsze ubrania i zakładają jakieś odblasku, poruszając się nieoświetlonymi poboczami. Kierowca taki odblask zauważy już przy odległości 100 – 200 metrów i ma czas na reakcję. Wracając do meritum, najtrudniejsze chyba dla każdego strażaka jest zdarzenie z udziałem dzieci.

– Widziałeś takie sytuacje?

– Widziałem dzieci podczas wypadków drogowych…

– Jakie to uczucie?

– Największy twardziel wymięka. Nie widziałem na szczęście dzieci, jako ofiar śmiertelnych ale to i tak było trudne. Choć, gdy już wiedziałem od ratowników medycznych, że stan dziecka jest dobry to kamień spadał z serca. Zdążyliśmy. Pomogliśmy. To najważniejsze.

– Czyli jednak, gdy jest dziecko, to perspektywa się zmienia.

– Tak. Nie ma co ukrywać… Najmocniejszy facet mięknie przy zdarzeniach z dziećmi.

Zwłaszcza, że jesteś ojcem.

– Tak, gdy ktoś jest ojcem, wyobraża sobie wtedy, a co gdyby to było moje dziecko…

– Tak, perspektywa się zmienia… A kobiety?

– Tak?

– Co może zrobić kobieta dla mężczyzny – strażaka? Czego on potrzebuje?

– Być wyrozumiała.

– Powiedz więcej.

– Słyszę od moich druhów z OSP, co mówią żony: A po co znów do tej straży idziesz?! Siedzicie, kawkę popijacie, zamiast się zająć domem. Jest u nas grupa młodych strażaków, którzy się bardzo wdrożyli w szeregi OSP, chcą nieść pomoc, oczywiście nie wywołujemy wilka z lasu.

A zdarzały się przypadki „wywoływania wilka z lasu”?

– Słyszałem o przypadkach w Polsce, kiedy to strażak specjalnie podpalał, by gasić. Nabijał licznik wyjazdów.

– Naprawdę?

– Są takie czarne owce…

– Wróćmy do kobiet. Kobieta powinna być wyrozumiała…

– Tak. Nie starać się nadmiernie kontrolować swojego wybranka.

– Dać mu przestrzeń na tę pasję. A Twoja najwyższa wartość?

– Życie i miłość. Dla wszystkich ludzi, ale przede wszystkim dla swojej rodziny.

– Czy mężczyzna potrzebuje żeby kobieta była z niego dumna?

– Każdy mężczyzna w środku, chciałby żeby kobieta o nim myślała: Oto jest mój bohater, obroni mnie przed wszystkim.

– Jak to w takim razie można okazać mężczyźnie: Jestem z Ciebie dumna. Wystarczy powiedzieć? O to chodzi?

– Tak… Gdy kobiecie mówi się, że pięknie wygląda daje się jej prezenty, wtedy myśli: O mój mężczyzna o mnie dba. Mi wystarczy, że kobieta, moja małżonka powie, że jest ze mnie zadowolona. Nie potrzebuję prezentów, kwiatów… cieszę się, że ona wie, że może na mnie liczyć.

– To jest ważne, tak?

– Bardzo.

– A kiedy mężczyzna ucieka od kobiety?

– Hymm… Jak zawyje syrena.

– Okej, haha. A w innych przypadkach? Jak facet nie jest strażakiem?

– Nie wiem, nie znam takich uciekinierów.

– Nie zdarzyło Ci się uciekać?

– Nie. Ja jestem sentymentalny. Przed moją małżonką kobiet miałem niewiele. Jestem bardzo uczuciowy. Jak już się związałem z żoną to…

– Do końca?

– Tak. Prawdziwa miłość.

– Jak to jest życie rodzinne, a służba? Życie rodzinne trochę cierpi na tym?

– Na pewno. To, że to pasja to raz, dwa to jest zobowiązanie. Ja jako strażak wyznaczyłem sobie cel. Oczywiście rodzina jest najważniejsza, ale niesie pomocy jest też bardzo ważne. To jest ciężkie… Jestem z żoną, z dziećmi, mamy jechać gdzieś razem, a tu nagle dźwięk syreny, powiadomienie, że trzeba jechać. To jest ciężkie, ale odzywa się we mnie wtedy to drugie ja – poczucie obowiązku.

– Zdarzyło się np. komunia, ślub, jakaś rocznica i trzeba jechać?

– Bardziej imieniny. Już mnie kilka razy wtedy zerwało.

Była akcja, z której chciałeś się wycofać?

– Nie przypominam sobie.

– A widziałeś czyjeś zawahanie?

– Jeżeli chodzi od strony psychicznej to nie, ale gdy było zagrożenie naszego życia, cofaliśmy się, analizowaliśmy jak to najbezpieczniej zrobić.

– Miałam na myśli czy ktoś się wyłamał podczas akcji.

– Nie znam takiego przypadku.

– Strażacy to same silne chłopy i nie wyłamują się.

– Nie wszyscy. Ale trzeba pamiętać o tym, że chcąc się dostać do pracy, jako zawodowy strażak przechodzi się specjalistyczne badania psychologiczne. Wielu ludzi na tym etapie odpada.

– Czyli najpierw testy.

– Na początku jest weryfikacja złożonych dokumentów, później test harwardzki, sprawnościowy, są testy pisemne, badania lekarskie, rozmowa z psychologiem… i spore grono ludzi nie przechodzi tego.

– W każdym wieku można zostać strażakiem?

– Konstytucja teraz nie zabrania przyjść do straży nawet w wieku 50 lat.

Gorzej pewnie z rekrutacją.

– Tak, tak.

– A młodzi przychodzą z jakich pobudek?

– Często chcą mieć świadczenia, ale jednak większość dla pasji. Z resztą jest to praca stabilna.

– A kobieta może być strażakiem?

– Oczywiście.

– Kobiety gaszą pożary?

– Gaszą! W Polsce w PSP w podziale bojowym, czyli takim, gdzie wyjeżdżają do bezpośrednich działań jest 67 kobiet.

– Tak mało? W całej Polsce?

– W Warszawskich JRG jest chyba 5 kobiet.

Jaka jest praca z kobietą-strażakiem?

– W naszej OSP są 4 kobiety, które wyjeżdżają z nami do działań. Są na równi traktowane. Też podejmują decyzje. Moim zdaniem kobieta nie wytrzyma fizycznie tyle, co mężczyzna, ale bardziej psychicznie.

– Rozmawiałyśmy kiedyś z żołnierzem. Powiedział, że kobieta-żołnierz na froncie bardzo źle wpływa na resztę żołnierzy. W pierwszej kolejności myślą o jej ochronie, a potem o misji.

– Moim zdaniem źle podchodzi do tematu. Jeżeli kobieta czuje się na siłach, wie, że wytrzyma, zwłaszcza na wojnie, to, dlaczego nie? Mamy równouprawnienie.

– W straży kobiety prowadzą wóz czy to musi robić facet?

– Nie spotkałem się z kobietą strażakiem, która by prowadziła wóz strażacki. Ale z końcówką lat 90 jak jeździłem po kraju bądź za granicą, to widziałem kobiety za kierownicą dużych ciężarówek.

– A na akcji musiałeś kogoś reanimować? Uratowałeś komuś życie?

– Nie raz.

– Masz na swoim koncie parę żyć uratowanych.

– Tak.

– Jakie to uczucie?

– W środku zadowolenie, że udało się pomóc. Satysfakcja.

– Nie męczę dłużej 🙂 Chcesz na koniec powiedzieć coś naszym czytelniczkom?

– Kobiety bądźcie wyrozumiałe dla swoich mężów! Nie tylko strażaków!

 

2 komentarze

  1. Rysiek

    Nie bede przypominał jak podczas przekazania samochodu wstał pan od stołu gdzie pity był alkohol i pojechał pan do akcji.Na szczesie jako strazak a nie kierowca.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany