Mała Syrenka to baśń Hansa Christiana Andersena. Jako opowiadanie została opublikowana po raz pierwszy w XIX wieku.

O czym ta historia?

O mezaliansie, mimo iż oboje pochodzą z królewskich rodów, ona jest Syreną, on człowiekiem – związek niemożliwy.

O miłość tragicznej. Pierwotna wersja zapewnia nas o tym, że nie warto zabiegać o mężczyznę i walczyć o miłość – z góry przegrana sprawa.

Disney przedstawia Małą Syrenkę jako rudowłosą, niesforną, żądną przygód królewnę. Dziewczynę nieszczęśliwie zakochaną. Finalnie pozwala nam jednak cieszyć się ślubem syrenki i księcia. W oryginale Książę do końca pozostaje nieświadomy jej uczucia, a Syrenka ginie. I na wersji Andersena dziś się skupimy.

Naznaczenie

Andersen nie nadaje imienia Syrence. Jest po prostu Małą Syrenką. Disney nadaje – Ariel. Prawdopodobnie jest to również odcień specjalnej farby, użytej przez animatorów do kolorowania płetw syrenki.

Jak to było?

Więc jest Król Mórz. Ma 6 córek, oczywiście najpiękniejszą z nich jest ta najmłodsza. Król jest wdowcem.

I teraz, ważna morska zasada: Syreny mogą zobaczyć świat ponad taflą wody, dopiero gdy ukończą 15 rok życia. Każda z sióstr Syrenki już to zrobiła. Gdy przychodzi wreszcie kolej na nią, zdarza się akurat sztorm. Syrenka ratuje z niego pięknego księcia, którego statek rozbija się, a ten jest bezbronny wobec żywiołu. Wyławia go na brzeg i odpływa dopiero gdy znajduje i udziela mu pomocy jakaś przypadkowa dziewczyna.

Od tej pory nie ma dnia by Mała Syrenka nie tęskniła za swoim ukochanym, zapewne przypisując ich krótkiej przygodzie rangę przeznaczenia. Ileż razy ja wyobrażałam sobie, że chłopak na którego wpadłam w tramwaju to zapewne miłość mojego życia, jak śmiałe plany potrafiłam snuć, z tym któremu raz w życiu nadepnęłam na stopę podczas godzin szczytu w Warszawie. Oto pokłosie romantycznych książek i produkcji.

Wróćmy do Syrenki. Cierpi, tęskni, marzy. Jednak ona w przeciwieństwie do mnie, ma w sobie tyle zaciętości i uporu, że postanawia dokonać niemożliwego i zdobyć serce księcia.

Wiedźma morska

Jest jeden sposób. Istnieje jedna, jedyna szansa dla tego związku i choć nadzieja się ledwo tli, ona podejmuje walkę idąc w myśl zasady: „Lepiej spróbować i może żałować, niż żałować, że się nie spróbowało”. Więc Książę musi pokochać ją i poślubić. Czyli to co spędza nam, kobietom, sen z powiek od pokoleń. Nie dość, że rozkochać w sobie faceta, to jeszcze nakłonić go do ożenku! Ale jeśli jej się uda… stanie się człowiekiem z nieśmiertelną duszą i oczywiście szczęśliwą mężatką. Jeśli nie… nie będzie żyła jak to Syreny 300 lat, by zmienić się potem w pianę morską, a umrze. Jej serce pęknie z rozpaczy i od razu zamieni się w pianę morską.

vintage-1721918_640

Wiedźma chętnie pomaga Syrence. Spełnia życzenie ofiarowując jej nogi, ale w zamian za przysługę odbiera jej język – po prostu go odcina. Pozbawia ją pięknego głosu.

I stało się. Syrenka ma nogi, a każdy krok boli ją jakby stąpała po rozbitym szkle. Ale czym jest ból fizyczny przy tym płynącym z nieodwzajemnionej miłości? Niestety, Książę traktuje Syrenkę jak siostrę. Nie poznaje w niej swojej wybawczyni.

I kolejny splot zdarzeń

Król wybiera dla swego syna żonę – o zgrozo! Wybranką okazuje się dziewczyna, która udzieliła młodzieńcowi pomocy, gdy ten leżał nieprzytomny nad brzegiem morza…

Szansa

Wiadomo co się stanie. Syrenka umrze zaraz po ślubie Księcia. Pojawia się jednak szansa. Jego życie za jej życie. Jeśli zabije ukochanego, wróci do królestwa. Szansę tę otrzymuje dzięki siostrom, które oddały wiedźmie swe przepiękne włosy w zamian za nóż, mogący unicestwić księcia, a przywrócić ich siostrzyczce dawną postać. Miłość Syrenki jest jednak zbyt wielka, nie jest w stanie zabić.

Zrozpaczona skacze do morza, straciwszy wszystko: miłość mężczyzny, której tak naprawdę nigdy nie miała, swoją syrenią postać, perspektywę 300 lat życia, szansę na nieśmiertelną duszę. W porę ratują i przygarniają ją Córy powietrza. Nie mają one duszy, podobnie jak syreny, ale mogą na nią zasłużyć, dzięki dobrym uczynkom. Niewidzialne zamieszkują w domach, gdzie są małe dzieci. Jeśli maluchy sprawiają swoim rodzicom radość, Bóg odlicza Córom jeden rok z trzystu lat. Tak więc, przy grzecznych dzieciach, po upływie 300 lat zdobędą upragnioną duszę, którą my, ludzie dostajemy w pakiecie, przychodząc na świat.

My

Kochałaś kiedyś tak szalenie, by oddać wszystko co masz w imię niepewnej miłości? Porzuciłaś swój dom, uciekłaś, by zdobyć szczęście w jego ramionach? Wyparłaś się swojej prawdziwej natury, by móc z nim być?

I nawet nie potrafisz być na niego zła, bo i dlaczego? Czymże on zawinił, że się Tobie tak szaleńczo spodobał? A dlaczego się spodobał? Czy podoba Ci się on, czy wyobrażenie o nim? Senne marzenie jakieś? Czy go znasz?

Nie możesz nic powiedzieć, tylko cichutko czekasz aż i on ujrzy w Tobie „to coś”.

Zatrzymaj się na chwilę w swym szaleńczym pędzie, nim będzie za późno na odwrót, nim zginiesz zupełnie. Nie wyrzekaj się siebie, nawet jeśli zechce być z dziewczyną, którą mu się zdasz, czy będziesz z nim prawdziwie? Przecież to nie TY.

PS Co Tobie wiedźma może zabrać w zamian za „nogi”? I kim jest ta wiedźma?

 

O Autorze

Piszę. Piszę, gdy siedzę sama w domu. Piszę, gdy mi się nudzi i wtedy, gdy nie. Piszę, gdy czekam na tramwaj i gdy uda mi się w nim usiąść. Panna, bezdzietna. Zainteresowania: podróże, których nie odbyłam z braku odwagi; sztuka, której coraz mniej; fałszywe antyki na Kole.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany