– Dziecko wskazało kierunek. On chciał, żeby było normalnie, więc wzięłam się w garść i zrobiłam wszystko, żeby było normalnie. To znaczy, by syn jak najmniej odczuł nieobecność ojca.
– Tkwi w Pani wielka siła.
– Nie miałam wyjścia.
– Miała Pani może oparcie w ojcu, bracie?
– Nie za bardzo. Moja mama już wtedy nie żyła, tata był w Gdańsku, a rodzeństwa nie mam. Teściowie pomagali, kiedy musiałam gdzieś wyjechać albo kiedy przez cały dzień miałam zdjęcia. To była wielka pomoc. Resztę musiałam zorganizować sama.
– Pan Cezary pojawił się, gdy Pani syn miał lat…?
– To było szesnaście lat temu… Filip miał wtedy dwanaście, trzynaście lat. Mój syn wyrósł na uważnego i czułego mężczyznę. Teraz widzę, że zawsze miał te cechy, nigdy nie był konfliktowy. Tak jak ja. Dostosowuję się do każdej sytuacji. W sekundę zaprzyjaźniam się i znajduję swoje miejsce w nowych okolicznościach.
– Chłopiec potrzebuje ojca, wzorca mężczyzny. Mówi się, że samotna mama nie jest w stanie wychować mężczyzny.
– Nie rozumiem. Dlaczego?
– Nie wiem. Taką tezę słyszałam.
– Ktoś musiał nieodpowiedzialnie palnąć. Przecież nie żyjemy na planecie kobiet. Mężczyźni są wokół, a tym samym męskie wzorce. I te dobre i te złe.
– Pani szukała dla syna takich wzorców?
– Nie. On sam znajdował. Takie wskazywanie wzorców nie bardzo działa. Moja mama zawsze mówiła: ,,Nie garb się, popatrz na tę koleżankę jak prosto się trzyma”. I co? Do dziś się garbię, niestety.
– Czy ma Pani sprawdzony sposób na dobry związek?
– Ważne, żeby się zgadzać światopoglądowo, mieć te same wartości. No i trzeba się lubić, szanować swoje potrzeby. O tych najważniejszych dla nas potrzebach musimy komunikować wyraźnie, nie czekając aż druga strona się ich domyśli, bo możemy się nie doczekać. Reszta to sztuka kompromisu, rezygnujemy z tego, co dla nas mniej ważne i przyzwyczajamy się do tego, co nas wkurza tylko trochę.
– Co w takim razie jest dla Pani tą wartością, z której na pewno nie zrezygnuje Pani w relacji?
– Podstawą jest równouprawnienie i sprawiedliwość, żeby nikt nikogo nie wykorzystywał, nikt na nikim nie wisiał, żeby prawa i obowiązki były równo podzielone.
– Równo?
– Jeżeli oboje pracujemy, to tak.
– Oboje Państwo pracujecie w artystycznych zawodach. Powie Pani, jak wygląda podział obowiązków w takim domu, gdzie oboje Państwo macie absorbujące zajęcia?
– Cezary przejął dwie rzeczy, których ja robić nie znoszę, czyli gotowanie i ścielenie łóżka. Kiedy on wyjeżdża, to ja staję nad łóżkiem i zastanawiam się, czy jeśli go nie pościelę, to coś się stanie? Potem jednak ścielę, byle jak, ale jednak. Prasuję, piorę, sprzątam po posiłkach.
– Poukładane życie.
– Samo się ułożyło. Czarek pracuje w domu i około trzynastej wstaje od pracy i wtedy z przyjemnością idzie… (śmiech) idzie po zakupy, a następnie robi obiad. Mnie wtedy nie ma, pracuję, przychodzę na gotowe.
– Ma Pani dwóch bliskich mężczyzn wokół siebie. Czy dałaby Pani jakąś podpowiedź kobietom, jak mogą wspierać mężczyznę?
– Wspieramy się wzajemnie. Wiadomo, omawiamy wspólnie poważne decyzje, cieszymy się ze swoich sukcesów, pocieszamy w wypadku niepowodzeń. Wierzymy w siebie nawzajem. To chyba kluczowe. Syn po raz kolejny zmienił koncepcję na rozwój zawodowy. Nie niecierpliwię się, wierzę, że on sam wie, co jest dla niego dobre.
– Czyli dostał zielone światło, żeby wybrał swoją drogę…
– Zielone światło, a swojego czasu coś w rodzaju kopa w tyłek. Powiedziałam: ,,Mogę ci doradzić, ale decyzję podejmujesz ty, bo to jest twoje życie. Zajmij się tym, co będzie sprawiało ci frajdę, bo męczyć się w życiu nie ma sensu. A ja zawsze ci pomogę, wesprę w twoich wyborach”.
– Jeśli chodzi o relację partnerską, jak kobieta może wspierać mężczyznę? Pani zdaniem oczywiście. Co u Pani się sprawdza?
– Mężczyźni nienawidzą krytyki, muszą być chwaleni. Krytyka sprawia, że facet się spina, czuje się urażony. Nawet jeśli mamy szlachetną intencję i chcemy mu pomóc, by nie popełnił jakichś błędów, skutek jest odwrotny. To taka moja obserwacja.
– Trzeba ich chwalić za wszystko? Jak w kabarecie ,,Hrabi”, kiedy Joanna Kołaczkowska pokazuje, jak przyjmować kwiaty?
– To oczywiście są żarty ale i sporo prawdy.
-I to jest dobra droga?
-Jedyna, żeby jakieś uwagi dotarły.
-Czyli dużo, dużo dobrego, a potem delikatnie przemycić własne zdanie…
-Dokładnie! (Śmiech)
-Czy Pani zgadza się z tym zdaniem –„ Przy słabym mężczyźnie kobieta staje się silna, a przy silnym szczęśliwa?
-To tylko znowu ładnie brzmiąca złota myśl. Rzeczywiście, z jednej strony kobieta chciałaby mieć silnego mężczyznę, który weźmie ją na ręce i będzie niósł przez całe życie. Z drugiej chcemy być niezależne i decydować o wszystkim. Tak się nie da. Trzeba sobie wypracować jakiś model, który nam odpowiada. Ja postrzegam związek jako byt dwóch niezależnych jednostek, które mają swoje własne życia i jakąś część wspólną.
-W związku ważne jest, żeby kobieta nie wisiała na mężczyźnie?
-Tak, dokładnie.
-Bo to może być dla niego bardzo obciążające…
-Jeśli on lubi słodkie kobietki, to można zrobić mu przyjemność i mówić: kochanie, bez Ciebie zginę, nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie. (Śmiech)
-Wiele tragedii kobiet bierze się właśnie stąd, że one opierają całe swoje życie na mężczyźnie. Kiedy on znika, z różnych powodów, tak jak w Pani przypadku…
-Los tak sprawił.
-Czasami są to inne okoliczności, kiedy kobieta zostaje zupełnie sama, często jeszcze z dzieciakami. To niesłychanie ważne, by się podnieść, dać dzieciom siłę, zebrać w sobie… Czyli budować swój świat bez względu na wszystko.
-Pamiętam pewien materiał, chyba w DDTVN, o kobietach, które ciągle związywały się z jakimiś nieodpowiedzialnymi palantami. On zrobił jej dziecko, a kiedy się urodziło, zwiał. Potem ona wiązała się z dokładnie takim samym typem, który już na etapie następnej ciąży uciekał. Jest jakiś błąd, który…
Super kobietka!!!! Uwielbiam ten serial