Początek grudnia. Miasto coraz bardziej świąteczne. W sklepach kartoniki z czekoladkami, ciasteczkami, cukierkami, zabawkami, perfumami i przeróżnym innym dobrobytem. Wszystko z mikołajem, bombkami, gwiazdkami, wszystko oznakowane emblematami bożonarodzeniowej komercji.
Małe dzieci się cieszą. Chcą, żeby im kupić, żeby dostać, żeby już było. Wszędzie mnóstwo lampek, światełek, kolorowych, prześlicznych, błyszczących. Czuję się jak królewna, co znalazła się w krainie z tysiąca i jednej gwiazdeczki.
Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta… gra muzyka z głośników sklepowych. Kupujesz prezenty, podrygując w rytm pięknego głosu Mariah Carey… all I want for Christmas.… is youuuuuu... .
Jak pięknie w tej galerii handlowej, wszystko gra, wszystko się świeci, piękna choinka mieniąca się tysiącem światełek… A pod nią świąteczne „show“ w wykonaniu rubasznego Mikołaja i jego słodkich Elfów.
Wszystko to dla Ciebie! Niech Cię porwie Magia Świąt! Żebyś zajrzała do krainy baśni, którą tak uwielbiałaś w dzieciństwie.
I wracasz myślami do dzieciństwa…
Pachnąca iglasta choinka, ubrana w drewniane figurki, w papierowe łańcuchy zrobione w przedszkolu albo na zetpetach w szkole. U babci na choince zawsze są zawieszone na nitce ciasteczka z cukrem i cukierki w błyszczących papierkach. Jest i czekoladowa mieszanka wedlowska, z trudem zdobyta, wystana w kolejce i przechowana w ukryciu, w szafie.
Umiałaś podkradać tę mieszankę z choinki. Pod koniec świąt wisiały prawie same papierki misternie wypchane watą. A babcia… babcia udawała, że nic nie zauważyła. Oj, grzeszek, grzeszek na te święta. Tylko czy Mikołaj przyniesie prezent? A prezenty…? Gra „Chińczyk“ albo „Warcaby“. Wow! „Mały Warsztat Tkacki“. Ooo, jest i książka… albo po prostu mydełko.
Ależ to były święta… cała rodzina!
Dziadkowie, rodzice, ciotki, wujowie i my, dzieciaki bawiące się pod wielkim stołem. A na stole mnóstwo swojskiego jedzenia, wszystko z trudem wystane w kolejkach. Pomarańcze, szynka, pierogi, lepione z babcią, kapusta z grzybami, ciasta pieczone… Tak, święta pachniały pomarańczami i tym ciastem z waniliowym zapachem. W wannie pływał żywy karp… wcale nie zdechł po drodze ze stoiska. Pływał raźno w wannie i robił karpika. Jego piękne świecące łuski babcia rozdawała do portfeli, żeby rok był zasobny.
Każdy świąteczny dzień zaplanowany: ten u babci, ten u wujków, ten u ciotki, co cały rok sprzecza się z mamą. Głośno, wesoło i kolędy… wyśpiewane. Każdy chociaż jedną, no bo prezentu od Mikołaja nie będzie.
A Mikołaj skradał się pod drzwi, dzwonił dzwonkiem… ale tylko worek z prezentami zostawił, tak się spieszył do innych… mówił tata.
Ach, jak tamte święta smakowały, jak pachniały… wysprzątanym mieszkaniem, świerkiem i waniliowym ciastem.
A teraz…
No, ale, że co? Co to ciasta w sklepach brakuje? Karpie gotowe, oporządzone, nawet łuski nie mają. Lista prezentów gotowa, tylko kupić i zapakować w gotową kolorową torbę za 2,99. Szynka?… swojska, babuni, dziadunia, z liściem i bez, aż ciężko wybrać którą? Pierogi gotowe, ryba w galarecie gotowa, śledzie w oleju, w occie, na ostro, na słodko. Kupić, na stół postawić…
A teraz… posiedzieć w galerii przy kawie w znanej kawiarni, posłuchać Laast Christmaas, I gave you my heart… wyśpiewuje nam George Michael od ponad 30 lat. Pokój jego duszy, bo przecież zmarło mu się rok temu.
No to jak to? Co to? Magia nie działa? Przecież wszyscy się starają. Światełek tyle, że elektrownia ledwo daje radę. Muzyka świąteczna z każdego głośnika, mikołaje, elfy, kolorowe pudła.
To dlaczego siedzę znudzona, zmęczona, jazgotem trąbiącej nerwowo ulicy, galerii ze zniecierpliwionymi zakupowiczami… do cholery, ile można majonez wybierać… pospiesz się!… jeszcze trzeba perfumy dla Zośki kupić. Czasem okraszone to „mocnym słowem“… tak żeby nie zwariować od tej magii.
Więc tak siedzę sobie przy tej kawie, jem przepyszne ciastko i myślę. Znowu to samo? Co za nuda! Te same piosenki, ta sama szynka, już nie wiadomo, co kupić na prezent. Dziadków nie ma, rodziców nie ma, wujowie i ciotki postarzali się… Zaraz, to przecież ja teraz jestem babcią, rodzicem, ciotką. To teraz ja muszę się wystarać, przygotować, kupić, ugotować, stworzyć atmosferę. Tylko czemu mi się nie chce? Czy naprawdę muszę? Przecież kiedyś inni się dla mnie starali.
Co zrobić?
Może tak iść na spacer… Pogoda byle jaka, można zapomnieć o white christmas. No to może… film rodzinnie obejrzeć… Ale jaki? „Kevina samego w domu“ po raz drugi, trzeci, dziesiąty? Wszystko już obejrzane co roku.
Aaach, przynajmniej dzieciaki z prezentów się ucieszą. W końcu dostaną to, czego pragnęli. A potem… pójdą spędzać święta na portalach społecznościowych. Przecież tyle znajomych, nikogo nie można pominąć w święta.
A może… Może iść na spacer w tę ponurą pogodę, do lasu pachnącego igliwiem. Wejść do małego kościółka tuż przy drodze, gdzie Dzieciątko w żłobie leży. Posłuchać ciszy, pozdrowić babcię, rodziców, zmarznąć na tym spacerze i wrócić z czerwonym nosem do domu. A potem wypić świąteczną kawę w domu z rodziną, do tego kupionego ciasta. Pogadać, co w tym roku fajnego było, obejrzeć zdjęcia z dawnych lat, powspominać, jak to kiedyś było… i… zaśpiewać kolędę… zaśpiewać? ups, ale czy to nie obciach?
Więc życzę wszystkim:
Choinki pachnącej marzeniami,
kolędy kołyszącej zmęczoną duszę,
karpia z łuskami na zasobny rok.
A Dzieciątko w skromnym żłobie niech przypomina,
że nie wszystko w życiu piękne, co się błyszczy.
Wesołych Świąt!
Redakcyjna Baba,
Dorota Muranowicz
Bardzo fajny tekst, ciekawie zbudowany. Autorka w trafny sposób obnaża dzisiejszą świąteczną komercję, której wszyscy dajemy się ponieść. Jednocześnie z wielkim wzruszeniem czytamy o polskich bożonarodzeniowych zwyczajach i przygotowaniach w przeszłości, pomimo dużo trudniejszej rzeczywistości. Może dlatego człowiek szukał wtedy pocieszenia w wartościach i przywiązany był do tradycji. Autorka zawarła to wszystko w swoich życzeniach, bardzo pięknych … .Weźmy je sobie głęboko do serca, bo świat bez wartości ginie, a człowiek zatraca swoje człowieczeństwo.
Dlatego osobiście bardzo dziękuję za ten tekst, daje dużo do myślenia. Mamy Nowy Rok, tak więc jest czas na mocne postanowienia😊😊😊
Błyskotki są ułudą, prawdziwe światło mamy w sercach😊
Pozostawiłabym jednak świąteczną iluminację na ulicach, bo jeśli chodzi o mnie, to cieszę się nią jak dziecko😤