I: Koleżanka, też blondynka, aktorka z Poznania. Ciekawe, bo ja też pochodzę z Poznania. Bardzo fajna dziewczyna. Razem znalazłyśmy się w finale. Pamiętam, że jak poznałam imię tytułowej bohaterki, tak ciepło zrobiło mi się w sercu, bo moja córunia ma na imię Lenusia. Wtedy pomyślałam: A może to dla mnie… Zresztą genialnie napisany scenariusz, powtarzam to za każdym razem. Pani Niedźwiecka i pani Kłys wspólnie piszą ten życiowy i dowcipny scenariusz. Właśnie! Mój mąż ma na imię Maciej, moja serialowa miłość też…

K: Znaki?

I: Przyszłam na plan, okazało się, że samochód, którym jeździ mecenas Lena Barska, jest moim wymarzonym samochodem, który chciałabym mieć prywatnie. Na planie nie mogli mnie wygonić z tego auta. Wciąż chciałam robić kolejne duble (śmiech). Mało tego, zaproponowano mi również zaśpiewanie czołówki.

K: A śpiewasz pięknie.

I: Spełniło się moje marzenie, spotkałam się z fantastycznym kompozytorem, który napisał dla mnie ten utwór.

K: To jeden z darów, które los Ci co jakiś czas podrzuca?

I: Tak. I to był taki moment, wiesz… kiedy ja miałam bardzo mało pracy.

K:  Na co dzień grasz w Teatrze Polskim. Jeszcze gdzieś?

I: W dubbingu, lektoruję… Ale są takie momenty w życiu aktora, kiedy ma mnóstwo pracy, ale i takie gdy telefon milczy. I ja miałam taki moment. Pamiętam, że siedziałam w domu i rozpaczałam jak rachunki zapłacę. Powiedziałam: Boże, błagam ześlij mi takiego anioła, który wskaże kierunek. Ja już wykonam tę robotę co trzeba, tylko niech on wskaże.

K: I kto wskazał?

I: Tego samego dnia, zadzwoniła moja obecna agentka, Ela Janicka. Zapytała: Pani Izuniu, ja mam dla pani jeden dzień zdjęciowy, gdzieś tam na planie, czy pani znalazłaby czas? A ja: TAK! TAK! TAK! Ona na to: To dobrze, bo bałam się, że ma pani tyle pracy. Powiedziałam jej, że teraz właśnie bardzo potrzebuję pracy. Ona zrobiła chwilę pauzy, po czym powiedziała: A nie zdecydowałaby się pani przejść do nas na wyłączność? Byłam tylko luźno związana z tą agencją, moją ukochaną agencją SKENE, której szefową jest Ewa Rączy. Umówiłyśmy się na biznesowe spotkanie i zdarzył się cud. Od 20 lat byłam już w różnych agencjach i byłam wrzucona do ogólnego wora, co często się zdarza, jak ktoś sam się nie wybije i nie stanie się celebrytą. O celebrytę wszyscy chcą dbać. Dopóki jesteś NO NAME,  jest to trudne. Ela Janicka już w pierwszym tygodniu współpracy zaprosiła czterech reżyserów na moje spektakle do teatru, by dowiedzieli się o moim istnieniu. Gdy przyszłam na casting do Leny, kojarzyli mnie. Pani, która przeprowadzała go powiedziała do mnie: Pani Izuniu, dlaczego pani zniknęła? Ja jej na to: Nie zniknęłam, tylko nikt mnie nie zapraszał. Bo to jest zadanie agenta.

K: Żeby pokazać aktora światu?

I: Nie jest łatwo gdziekolwiek się przebić, nawet dowiedzieć się o castingu! Teraz emitowany jest drugi sezon naszego serialu, który jest moim zdaniem jeszcze fajniejszy niż pierwszy.

K:  Bardzo niezależną kobietą jest Lena Barska. Jednocześnie mądrą, stanowczą matką. Czy ona jest bliska osobie Izy?

I: Zaczynając pierwszy sezon, nie do końca wiedziałam jaką postać mam stworzyć. Chciałam stworzyć wiarygodną, by przekonać telewidzów, że tacy ludzie też istnieją. To nieprawda, że jak człowiek idzie ulicą i jest uśmiechnięty to albo wariat, albo pijany albo handlowiec, który chce coś wcisnąć. Można z serca uśmiechać się do ludzi – po prostu, jednocześnie będąc stanowczym człowiekiem. Uśmiech i pogoda ducha nie musi być kojarzona z naiwnością. Łagodność nie oznacza braku siły czy odwagi. Można to połączyć.

K: Lena Barska to wszystko w sobie ma.

I: Tak starałam się ją tworzyć. Jest rodzinna, ciepła… Jak trzeba, potrafi walczyć o swojego klienta, być silna i mierzyć się z prokuratorem jak równy z równym. To jest też moja cecha. W dzieciństwie byłam jak chłopiec. Broniłam mojego brata. Zawsze broniłam tych, którym działa się krzywda. Ostatnio byłam w Poznaniu u rodziców i ukłonił mi się jakiś facet. Tata mówi: Wiesz kto Ci się przed chwilą ukłonił? Ten co mu jedynkę wybiłaś. W dzieciństwie było tak, że pod blokiem mieliśmy lodowisko i był łobuz, co wszystkim dzieciakom nogi podstawiał. Wyzwałam go na pojedynek. Pamiętam nawet dziś, jak na śniegu staliśmy. Dzieciaki w kręgu, my w środku i tłukliśmy się! Wróciłam z podbitym okiem, a on z wybitym zębem! Straszna afera z tego była!

K: To on gorzej na tym wyszedł!

I: Tak! Kiedyś, jak wracaliśmy ze szkoły, otoczyli nas starsi chłopcy: Mały wyskakuj z kasy! – zawołali do mojego brata. Ja nie zastanawiałam się za bardzo, zrzuciłam swój tornister, krzycząc: Tomek! Bijemy się! (śmiech)

K: Jesteś waleczną dziewczyną, pewną siebie.

I: Gdy życie stawia mnie w kryzysowych sytuacjach, budzi się we mnie wojownik.

K: Tak więc Iza i Lena to nie postać ofiary.

I: Broń Boże. Chociaż musiałam to zrozumieć. Pamiętam, kiedyś jechałam z mistrzostw jeździeckich z kolegami aktorami, ja ich wiozłam samochodem, taka dumna… opowiadałam o moich życiowych ranach i liczyłam na uznanie… Liczyłam, że usłyszę: Jaka ty jesteś dzielna! A Ci moi panowie, słuchali moich wywodów, jeszcze mnie podpuszczali, ja wkręcałam się. Dojechaliśmy do Warszawy i jeden z nich mówi: Ty! A coś dobrego to cię w życiu spotkało?

K: I co?

I: Pamiętam, że w pierwszym momencie to mnie zbulwersowało. Jaki cham! – pomyślałam – Nie docenił mojego cierpienia, poświęcenia, mojej dzielności, nie uznał tego! Ale chwilę później zrozumiałam, że on ma rację. Ja całe życiem do tego momentu, pielęgnowałam w sobie swoje poczucie bycia ofiarą. Smakowało mi rozgrzebywanie ran i posypywanie solą. Czym innym jest szacunek dla trudnych doświadczeń i uznanie ich, a czym innym delektowanie się nimi. I to był ten moment, gdy podjęłam decyzję, że już DOSYĆ.

K: Co poczułaś, gdy on Ci tak powiedział? Zawstydziłaś się?

I: W pierwszym momencie byłam oburzona, wściekła. Potem zawstydziłam się, gdy dotarło do mnie, że ja ich zadręczałam przez parę godzin jakimiś traumatycznymi historiami, w przekonaniu, że ich oczarowuje brawurowymi historiami. Nie jest tak, że to my Polacy jesteśmy pesymistami. Podobno w Stanach było radio, które podawało tylko dobre wiadomości i splajtowało, bo nikt go nie chciał słuchać. Zawsze, gdy dzieje się coś traumatycznego, wystarczy wypadek zobaczyć na ulicy, ludzie reagują podobnie. Wcześniej krytykowałam jak można się gapić, ale gdy dzieje się coś przy mnie, nie mogę oderwać oczu! Jest coś takiego w ludzkiej naturze. Więc wszystko jest kwestią decyzji. Albo w to wchodzisz i rozdrapujesz, albo uznajesz i idziesz dalej, do przodu. Optymizm, który jest moją świadomą decyzją, a nie wynika z euforycznej natury, jest moim świadomym wyborem. Niestety, optymizm jest często postrzegany jako wada.

K: Wadą jest śmiać się, być pogodnym?

I: Uśmiech jest przypisywany głupocie. A tak nie jest! Spotkałam się z takim twierdzeniem: Optymizm jest wypadkową inteligencji. Ja uważam dokładnie odwrotnie. Skrajny pesymizm jest wypadkową inteligencji. Tak naprawdę inteligentny człowiek ma poczucie humoru i dystans do siebie. Ja nie mówię o oczytaniu, obyciu. Wracając do serialu „Mecenas Lena Barska”, jest w nim dużo dobrego przekazu i takie seriale są potrzebne. Jest nam potrzebne coś co jest inspiracją. Do mnie piszą ludzie. Spodziewałam się, że tzw. target, to będą telewidzowie między 40 a 70 rokiem życia. Okazuje się, że piszą do mnie 12latki, 15latki. Wchodzą dopiero w dorosły świat. Ci młodzi ludzie piszą, że serial daje im inspirację, że pomaga im. Jedna ciężko chora dziewczynka napisała mi, że on daje jej światło. Ogląda nawet powtórki. Cudowny 16letni chłopiec, wykupił cały pakiet internetowy „IPLA”, żeby przed emisją oglądać odcinki.

K: W takim razie to serial familijny.

I: Dokładnie. Mój najmłodszy widz ma 6 lat. Syn moich znajomych, który wita mnie na osiedlu z miną znawcy: Świetna ta Lena Barska! Bo pomimo trudnych spraw, przekazujemy tak pozytywne wartości, że rodzice pozwalają go oglądać dzieciom.

K: Widziałam odcinek, w którym córka Leny dostała samochód. Podobał mi się dialog między Leną a byłym mężem. Było w nim dużo szacunku. Jeszcze bardziej podobało mi się, kiedy córka Leny mówi: Mamo, ja jestem dorosła, Ty już mamo nie masz prawa! A ona do niej: Mam prawo, bo jestem Twoją mamą. To było stawianie granic. Dzisiaj w Polsce dużo mówi się o tym, że rodzice nie potrafią stawiać granic, co sprawia, że dzieci nie czują się bezpieczne. I robią różne niefajne rzeczy,  by zmusić rodziców do powiedzenia STOP. Serial, w którym grasz, bardzo ładnie to pokazuje.

I: To jest wielka zasługa dziewczyn, które piszą scenariusz, bo same mają dzieci. Była scena, która mnie rozbawiła bardzo, ponieważ ja takich sytuacji doświadczam z synkiem. Co prawda już mu tego nie robię, nie całuję go przy kolegach, żeby mu obciachu nie narobić. W serialu była taka scena, gdy idę z serialowym synem Kubą do szkoły, bo coś narozrabiał. On oburza się i mówi: Nie idź tak blisko! Jeszcze pomyślą, że jestem maminsynkiem! Ja na to: To gdzie mam iść? On: Trzy metry dalej! Ja: Nie po to Cię dziewięć miesięcy nosiłam w brzuchu, żeby teraz iść trzy metry za Tobą. A jak będziesz niegrzeczny to Cię jeszcze pocałuję przy kolegach. On taki przerażony mówi: Nie zrobisz tego!

K: To co jest w serialu, jest życiem przeciętnego Polaka.

I: Stacja trochę zaryzykowała, ale myślę, że słusznie. Połączone zostały trzy różne aspekty. Z jednej strony sprawy prawnicze, z drugiej cała część familijna: dzieci, Lena, były mąż i wątek komediowy w postaci byłego męża i Żanetki, jak również mojej sekretarki. Więc to jest mieszanka wybuchowa, ale genialna. Ciężkie sprawy są odciążane.

K: Myślisz, że dużo osób się utożsamia z postaciami serialu?

I: Tak, każdy odnajduje siebie. Ludzie, którzy użyczali nam swojego domu do nagrywania, gdy czasem słuchali tekstów jakie padają w dialogach, mówili: Zupełnie jak u nas!

K: Chciałam jeszcze zapytać o wątek prawniczy. Czy jakieś wpadki miałaś na planie?

 

1 2 3

O Autorze

ROZWÓJ OSOBISTY

Coach i mówca motywacyjny. Felietonistka, autorka książki „Ta, która idzie”, współautorka książki "Skazane. Historie prawdziwe". Rozważa relacje międzyludzkie i ich wpływ na osiąganie celów. Kobieta uśmiechnięta i kochająca. Jej pasją jest wspieranie innych, poprzez pracę z nimi na drodze rozwoju osobistego.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany