Kasia: Serial, w którym grasz – „Mecenas Lena Barska” święci tryumfy. Sprawdzałam. Ocena internautów to 9 w skali 10-stopniowej.
Izabella: Genialnie!
K: Po czterech pierwszych odcinkach, pół miliona ludzi obejrzało w niedzielę, a powtórkę milion. Powiedz, jak Tobie się wydaje – Izie Bukowskiej-Chądzyńskiej – co jest tym, co przyciąga ludzi?
I: Mam swoje zdanie na ten temat. Tak działa dobro – najkrócej rzecz ujmując. Rozwijając temat, to nieprawda, że my Polacy chcemy oglądać tylko rzeczy straszne, szokujące, gdzie leje się krew, są przekleństwa. Myślę, że w duszy ludzkiej, szczególnie w naszych niełatwych czasach, jest ogromna tęsknota za dobrem, a ten serial niesie go ze sobą wiele. Ponadto jest fantastycznie napisany. Trudne sytuacje są przeplecione komediowymi. Pokazuje, że każdy problem można rozwiązać, jeśli się chce. I prawniczy i rodzinny. Przecież Lena Barska jest po rozwodzie. Były mąż ma młodą dziewczynę. Ona stara się utrzymywać dobre relacje z mężem dla dobra dzieci.
K: Myślisz, że to możliwe?
I: Tak, ale niezwykle trudne. Możliwe, gdy spotyka się dwójka dojrzałych osób. Moi przyjaciele są tego przykładem. Rozwiedli się. To był dla mnie szok. Spytałam dlaczego to zrobili. Powiedzieli: Wiesz, byliśmy bardzo niedobrym małżeństwem, a jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. I udaje nam się to, co nie udawało się, gdy byliśmy małżeństwem. Chcemy, żeby nasze dzieci widziały zgodną parę ludzi. Razem nie potrafili, to była wybuchowa substancja. Gdy ludzie rozwodzą się jest wiele żalu, złości… Ważne, by nie wykorzystywać dzieci do rozgrywek między sobą, kiedy nie potrafimy się już dogadać.
K: Wróćmy do pani mecenas. Odnoszę wrażenie, że to kobieta na karuzeli życia.
I: Ależ oczywiście! Wszystko non stop zwala się na nią. A to dzieci mają problemy, a to trudna sprawa prawnicza. To jest specjalnie tak wymyślone, że Lena jest osią, która trzyma to wszystko.
K: Napisałam w swojej książce, którą Ci podarowałam, że każda kobieta wskakuje czasem na karuzelę życia.
I: Tak.
K: Czy Iza Bukowska-Chądzyńska wskakuje czasem na karuzelę życia?
I: Nieustannie (śmiech). Tylko ja Ci powiem…, że zawsze lubiłam adrenalinę, odrobinę szaleństwa w życiu. Natomiast nigdy nie lubiłam horrorów, więc jak ta karuzela kręci się za mocno, to zaczynam wysiadać albo wyskakuję! Życie jest tak fascynujące, że czasem to tempo zaczyna się zbyt rozkręcać… I wtedy przychodzi moment, kiedy przestajesz ogarniać to, co się dzieje. Bardzo nie lubię, kiedy czuję, że tracę kontrolę nad życiem. Ale takie chwile są mi potrzebne. Wydaje się, że kiedy je kontroluję, to jest okej i bezpiecznie, a to złudzenie. Żeby życie mogło zaistnieć w całej swojej pełni, trzeba puścić i zaufać wszechświatowi, losowi, że to wszystko będzie tak jak powinno być.
K: Tobie udaje się odpuścić?
I: Nie jest to łatwe, ale pracuję nad tym. Są chwile, że pomimo całego mojego wysiłku i chęci odpuszczenia, nie udaje mi się to, ale czasami daję radę. (śmiech)
K: Podobnie jak Lena Barska, masz absorbujący zawód. Widzę, że jesteś często „w pędzie”.
I: Mam trochę osobowość pracoholika. Pamiętam taki etap w dzieciństwie, kiedy przez 11 lat ciągnęłam dwie szkoły. Muzyczną i zwykłą. Najpierw podstawówka, potem szkoła średnia. Robiłam dwie matury w jednym roku i to było tak intensywne… A jeszcze miałam czas, żeby chodzić na zajęcia z karate. Byłam wtedy zakochana w chłopaku i chciałam mu zaimponować. Grałam w koszykówkę w Olimpii Poznań, chodziłam na dodatkowe zajęcia z historii, geografii i polskiego, bo mnie to interesowało! Tańczyłam w „Małej Wielkopolsce”. A… i jeszcze miałam czas, żeby wieczorem spotkać się i pomóc koleżankom, które miały problemy w nauce. To mnie nauczyło, że jeśli człowiek jest dobrze zorganizowany, to tego czasu jest w bród! Jesteś w stanie po prostu zrobić tyle rzeczy. Moja mama zawsze mówiła: Nie złapiesz 100 srok za ogon! Ja mówię: Złapiesz, jeśli bardzo chcesz. (śmiech) Mogą uciec, parę może się wymknąć, ale tak z 97 złapiesz! (śmiech)
K: I Ty łapiesz te 97 srok?
I: Czasem mi się udaje 100, a czasem mi się nic nie udaje i one wszystkie uciekają. Ale warto próbować.
K: Co wtedy jak wszystkie uciekają?
I: Wiesz, co? Nie dalej jak wczoraj czytałam piękną myśl Danusi Szaflarskiej, że Sukces to jest przechodzenie od porażki do porażki z niegasnącym entuzjazmem. Więc ja, gdy te wszystkie sroki mi uciekną, to może być na przykład moment pustki zawodowej, bo to też się zdarza, w pierwszej sekundzie załamuję się. To jest takie ludzkie. Tąpnięcie. Ale za chwilę budzi się we mnie wojownik i jak Feniks z popiołów otrzepuję pył. To mnie mobilizuje do większego wysiłku i dalszej walki.
K: I znowu w górę.
I: Jest takie powiedzenie. Ja uwielbiam podpierać się nimi. Od dziecka miałam swój notesik, do którego wpisywałam moje ukochane cytaty.
„Dlaczego narzekasz, że jest Ci ciężko, skoro wspinasz się na szczyt?”
Albo inny:
„Jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec drogi.”
To mi pomaga, zwłaszcza w inspirowaniu siebie. Moje dzieci też mnie tego uczą.
K: Masz dwoje dzieci, prawda?
I: Mam Lenusię, która ma 9 lat i Stasia, który będzie miał za chwilę 11 lat. Niedawno rozmawiałam z córcią, bo miała zmartwienie. Powiedziałam jej: Lenusiu, a gdyby to się zdarzyło Twojej przyjaciółce? Co byś jej powiedziała? Jakich słów byś użyła? Zastanowiła się chwilę i zaczęła mówić. Powiedziałam jej wtedy: Widzisz, to Ty jesteś dla siebie najlepszą przyjaciółką, tak powinnaś do siebie mówić. To, jakim monologiem wewnętrznym my zwracamy się do siebie, ma ogromy wpływ na nasze funkcjonowanie. Najważniejsze w życiu, co można zrobić dla siebie i dla innych, to podnoszenie siebie.
K: Podnoszenie siebie i innych?
I: Tak. Chociaż siebie jest znacznie trudniej. Jeśli nie kochasz siebie, tylko besztasz, nigdy nie będziesz miała pozytywnego nastawienia do świata.
K: I nie pokochasz innych.
I: No właśnie. Jedno z drugim jest powiązane. Miałam parę momentów w życiu… skrajnych, gdy dostawałam piękne prezenty od losu w postaci nieoczekiwanych ludzi…
K: Opowiedz o prezencie od losu.
I: Byłam w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, finansowej, zawodowej i nagle zjawił się człowiek, który powiedział: Chcę Ci pomóc dlatego, bo uważam, że zasługujesz na to. Ruszyło. Potem przyszedł moment, kiedy ja mogłam komuś tak pomóc i użyłam tych samych słów. Pomyślałam wtedy: Jakie to niesamowite, jak to dobro wraca! Nieustanny przepływ. Były też momenty, gdy było bardzo źle i ciężko było mi się pozbierać. Uczyłam się, jak sobie samej pomóc.
K: Sama siebie się uczyłaś.
I: Kiedyś rzucił mnie chłopak, na którym mi bardzo zależało. Przeżywałam to długo. Może na tyle długo, bym sięgnęła po książkę, która dała mi odpowiedź na pytanie, jakie zadawałam sobie przez wiele lat. Wtedy odkryłam, że to co nas spotyka, to nie przeszkody, które uniemożliwiają życie. Te przeszkody są częścią życia. Budują nas, uczą. Albo chcesz się czegoś nauczyć, wyciągasz naukę, idziesz dalej albo tkwisz w tej nieodrobionej lekcji. Ja tam wolę odrabiać lekcje (śmiech). Zawsze byłam pilną uczennicą. Piątkowa uczennica z charakterem łobuza. Na przykład, kiedyś chodziłam ubrana cała na czarno, włosy postawione na cukier, pas nabijany ćwiekami, buty wojskowe. Pojechałam do Jarocina na koncert! Przeraziłam się i uciekłam (śmiech). Miałam taką przekorę w życiu. Perfekcjonizm i przekora. Pomyślałam kiedyś, że gdy będę u kresu życia, odwrócę się za siebie, to wolę powiedzieć: Niczego nie żałuję, tak to jest to życie, które chciałam przeżyć. Z tym mężczyzną chciałam być, taki zawód uprawiać, takie dzieci mieć. To jest ta droga, którą chciałam przejść. Niż: O kurde… zmarnowałam sobie życie. Pewien mądry człowiek, do którego jeździłam na kursy do Stanów, powiedział: Kiedy dojdziesz do ostatnich chwil swojego życia, jakie będą Twoje ostatnie słowa? Wow! czy Damn!?
K: To wymaga odwagi.
I: Odwagi i decyzji. Codziennie podejmujemy decyzje. Jaką kawę wezmę: czarną czy z mlekiem? Wezmę ciastko czy nie? Nieustannie dokonujemy wyborów.
K: Wybór to też strata. Coś tracę, żeby mieć coś innego.
I: Najważniejsza mądrość jaka do mnie przyszła, brzmi: Nie ma znaczenia jaką drogę wybiorę, ważny jest cel. Mój osobisty cel to BYĆ DOBRYM CZŁOWIEKIEM. To jest też decyzja. Trudna. Ów człowiek ze Stanów powiedział mi też: To czemu dajesz uwagę, rośnie w siłę. Jeśli chcesz się skupiać na swoich niepowodzeniach, porażkach, to będzie tego więcej w życiu. Jeśli na pozytywnych rzeczach, ich będzie więcej. Ja w to wierzę, więc tego doświadczam.
K: Pozytywne afirmacje.
I: Zdarza się też tak, że wydaje nam się, że w coś wierzymy, a jest zupełnie odwrotnie. Prosty przykład, ktoś chce być bogaty. Zdaje mu się, że w to wierzy, jednak wciąż ma porażki finansowe. Okazuje się, że w dzieciństwie wciąż słyszał: Pieniądze szczęścia nie dają. Nikt nie chce być nieszczęśliwy. Ma taki zapis na swojej „matrycy” i nieświadomie w to właśnie wierzy. Mi też się zdarzą takie sytuacje, że zdaje mi się, że w coś wierzę, a jest odwrotnie…
K: Ważne, w co wierzy dusza. Opowiedz jak to było z serialem. Czy to jest polski pomysł?
I: Serial „Mecenas Lena Barska” był dla mnie prezentem od losu. Zostałam wybrana na castingu.
K: Kto był dla Ciebie kontrkandydatką do roli Leny?
Zostaw odpowiedź