Ach, jaka to cudna pora roku, lato!

Słoneczko przygrzewa, nie trzeba ubierać się w szereg cebulowych warstw, nosić grubych kurtek, ciężkich buciorów ani krępujących ruchów grubych płaszczy. Ot, jakieś lekkie porteczki, byle – jaka bluzeczka i hop! – na powietrze, na zewnątrz, nacieszyć się widokiem zieleni, zapachem kwiatków i świergotem ptaszków!
No tak, powiecie, to jak jesteśmy na wakacjach, na urlopie, ale co – jak przebywamy w mieście?
E tam, zawsze w lecie jest cudnie, na wsi czy w mieście, zawsze przecież można pooddychać pełną piersią, i dla przyjemności zawiesić oko na jakimś kawałku zieleni. Drzewa rosną przecież i na ulicach, kwiatki też można złowić tu i ówdzie, a jak już naprawdę byłaby na nie kompletna posucha, zawsze można nabyć jakąś doniczkę i postawić ją na własnym oknie, albo i wsadzić trochę tych pachnących ozdobników życia do skrzynki na balkonie…
Błagam, tylko nie narzekajcie, nie mówcie, że jest już taki upał, że oddychać nie ma czym, albo że pada, czy że wiatr wieje a to za mocno a to za słabo, że coś jest nie tak. Tak, jest tak jak jest i tak właśnie ma być – skoro jest gorąco, znaczy że to jest lato, w lecie przecież powinny  być upały, tak  było od dawien dawna  i oby na zawsze! Że pada? Pewnie kwiatki i wszystkie inne roślinki się ucieszą, chce się im pić, a nie mogą wszak zamówić butelki schłodzonego napoju, jak my – więc się cieszą, gdy mogą ugasić pragnienie wodą, która spada im z nieba. Cieszmy się z nimi! Będzie urodzaj, najemy się taniutkich warzyw i owoców, super, jak to dobrze!!!

Ja osobiście uwielbiam lato, nawet – a może przede wszystkim – lato  w mieście. Paryż, w którym tymczasowo – ale już od pół wieku – mieszkam, z gęsto zapchanej, pełnej zakorkowanych samochodami  tłocznej metropolii zmienia się jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej w puste, piękne miasto. Nareszcie jezdnie są wolne i niemal pustawe,  nareszcie widać piękną architekturę miasta, można spokojnie podziwiać strzeliste perspektywy ulic, alei i większych arterii miejskich oraz piękno dorodnych, bogatych domów – zwłaszcza tych, zaprojektowanych przez architekta Haussmana, który zarysował plan całego śródmieścia… W malutkich, krętych i jakże charakterystycznych dla niektórych dzielnic, paryskich uliczkach perspektywy wprawdzie nadal nie widać, ale ludzi – mimo ciągłego napływu turystów – jest mniej, więc bez trudu udaje się znaleźć miejsce w którejś z licznych restauracyjek, na tarasie kawiarenki czy nawet na stojącej na skwerku ławeczce… Najwięcej ludzi jest nad rzeką – całe wybrzeża Sekwany są usiane grupkami wypoczywających, parami zakochanych i licznymi turystami, którzy – zmęczeni całodniowym zwiedzaniem – odpoczywają nad rzeką lub na brzegu któregoś z kanałów.

No tak, w lecie tempo życia jakoś zwalnia, czas płynie leniwiej, nasze problemy stają się mniej uciążliwe – życie staje się piękniejsze! Moje osobiste życie też wzbogaca się o kolejne łuty szczęścia o tej porze roku. Żeby wykorzystać w całej pełni lato, próbuję posmakować jego uroków w różnych zakątkach geograficznych – po doznaniach paryskich spróbowałam smaku lata w Warszawie, potem byłam w okolicach Bydgoszczy w pięknym Pałacu Ostromeckim na przeciekawym festiwalu « Oko nigdy nie śpi », aktualnie korzystam z uroków Mazur, w Mikołajkach, ale już za parę dni przelecę się do Ustronia, potem wpadnę do Darłowa, będę też w Olecku i Gryfowie, żeby wreszcie wskoczyć na parę dni do mego rodzinnego Lwowa. I – wiecie? – w tych wszystkich miejscach jest po prostu cudnie, rewelacyjnie bosko i super genialnie! A dlaczego?
No bo jest LATO!!!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany