Czyli nie robisz sobie konspektu pracy, tylko idziesz na żywioł pisania?
Ogólny zarys książki mam, choć ten też często ulega zmianie. Zawsze wiem jak się zacznie, środek zostawiam wyobraźni, najgorzej z końcem. Wydaje mi się, że najlepsze historie piszę wtedy, kiedy nie wiem, co się wydarzy. To potrafi mnie samą zaskoczyć.
A jak pisze Ci się kilkuksiążkowe cykle? Większość pisarzy woli zbiory opowiadań, bo są łatwiejsze do napisania.
Ja nie potrafię pisać opowiadań. Ciężko mi się zmieścić w tak krótkich utworach ze swoją wyobraźnią.
Napisać taki spory, czterotomowy cykl i mieć nowe pomysły, żeby ciągnąć dalej jeden wątek, to jest wyzwanie!
Gdy zaczynałam pisać historię „Szeptuchy”, miałam koncepcję tylko na jedną książkę, która miała się kończyć w noc Kupały. Ale okazało się, że nie zmieszczę się w jednej książce i koncepcja się trochę rozjechała. Z jednego tomu zrobiły się cztery…
Na czwartym tomie kończysz?
Definitywnie tak, chociaż nie wykluczam powstania w przyszłości powieści o Babie Jadze i jej młodości. Chciałabym opisać jak Bieliny wyglądały 30-, 40- lat wcześniej. Dla smaczku w „Sekretniku Szeptuchy” są dwa opowiadania z czasów młodości Baby Jagi. Miałam duży problem, żeby zmieścić tę historię w krótkiej formie. Ja mam tzw. „słowotok”, dlatego ciężko mi pisać krótkie opowiadania.
Powiedz mi jak reagujesz na negatywne recenzje swoich książek. Czy to Cię motywuje czy zniechęca?
Jeszcze sobie nie wytworzyłam grubej skóry, chociaż piszę od 15 lat. Krytyka ciągle mnie boli. Jednak zawsze czytam wszystkie komentarze, wszystkie opinie, wszystkie recenzje, bo uważam, że każda opinia czemuś służy. Później mogę napisać coś lepiej, poprawić swój warsztat. Na przykład przy pisaniu „Diablicy”, pierwszą część napisałam zupełnie spontanicznie, nie planowałam, że napiszę drugą czy trzecią. Później wydawca zaproponował mi kontynuację i tak powstał dalszy ciąg. W tomie drugim powieliłam kilka schematów z pierwszego i spotkała mnie za to krytyka. Więc dałam sobie prztyczka w nos i wzięłam te recenzje pod uwagę pisząc tom trzeci.
Czyli zmotywowało Cię to do poprawy warsztatu.
Tak, dlatego uważam, że krytyka jest konstruktywna i poza zwykłym „hejtem” jest bardzo potrzebna pisarzowi. To jest czasami taki kubeł zimnej wody, żeby się zebrać i ogarnąć. Przy „Szeptusze” też spotkała mnie krytyka, że za dużo romansu, że za mało romansu, że Mieszko się podoba, że się nie podoba, że główna bohaterka jest zbyt hipochondryczna, zbyt denerwująca, ale tego akurat nie zmieniałam. Wydaje mi się, że to jest właśnie prawdziwe. Chciałam żeby główna bohaterka dojrzewała przez kolejne części i starałam się ją trochę utemperować. Tak żeby w pierwszym tomie była „miastową” dziewczyną, która się wszystkiego boi, a w czwartej części będzie już bardziej „swojską” kobietą, która wtopi się w klimat wsi. Bardzo chciałam, żeby dojrzała psychicznie do związku z Mieszkiem, do swoich oczekiwań od tego związku i od życia w ogóle.
Ile czasu zajmuje Ci napisanie kolejnej książki?
Wydawca narzuca mi terminy, w których muszę się zmieścić. Ale ja pracuję cały czas, jako lekarz, więc tego czasu mam bardzo mało. Wracam do domu o 19.00 sprzątanie, gotowanie, w domu jest zawsze coś do zrobienia. Ciężko jest powiązać pracę zawodową, pracę w domu, życie prywatnie i pisanie. Ja nie wiem jak ja wyszłam za mąż w „międzyczasie”, pewnie przez przypadek. Średnio tak około pół roku zajmuje mi napisanie książki, od podjęcia decyzji, że piszę do postawienia ostatniej kropki. Wcześniej zajmowało mi to mniej więcej rok. Teraz wydawca „podkręcił mi śrubę”, a czytelnicy chcą kolejnych tomów. Nie chcę nikogo zawieść.
Czyli obalasz mit pisarza, krążącego po domu w peniuarze z papierosem, obmyślającego nowe pomysły na książki.
Czasami krążę po domu bezmyślnie, raczej w dresie niż peniuarze i raczej z czekoladą i gumą do żucia niż z papierosem. Zawsze obowiązkowo z kawą, która jest porozstawiana wszędzie w kubkach. Ale najlepsze pomysły wpadają mi podczas suszenia włosów i mycia głowy. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale chyba wtedy odrywam się bardzo od rzeczywistości.
Czytałam, że jesteś bardzo chwalona, jako autor tzw. „nowego pokolenia”
To ja jestem jeszcze nowym pokoleniem? Nie, chyba jestem już stara? Nowe pokolenie to nie 20+?
Moim zdaniem wnosisz do polskiej literatury powiew świeżości, odświeżyłaś polskie „fantasy”.
Bardzo się cieszę, ale nie chciałabym być zaszufladkowana, jako autorka „fantasy”. Staram się mieszać gatunki. Wychowałam się na filmach typu „Indiana Jones”, gdzie na dobrą sprawę pomieszane są różne gatunki. Jest historia, jest przygoda, sensacja i jakiś romans w tle. Tak samo staram się mieszać gatunki w moich książkach. Czasami jest to romans, jak w „Diablicy”. W „Szeptusze” skupiłam się na przygodzie. „Pustułka” została określona, jako kryminał. „Druga Szansa” to głównie powieść grozy, „Wilk i Wilczyca” to moje pierwsze powieści – typowe „młodzieżówki”, w których jest miłość i przygoda. Marzy mi się powieść przygodowa, której nie ma zbyt dużo na naszym rynku literackim.
Zawsze możesz być prekursorką.
Ja staram się pisać lekkie książki. Uważam, że mamy zbyt dużo dramatów w naszym życiu i książki powinny być oderwaniem od rzeczywistości…
Powiedz mi czy zajrzałaś na stronę naszego portalu teBaby.pl, jest to portal typowo kobiecy i dla kobiet.
Zajrzałam.
I jak? Kojarzy Ci się z kobietami z Pragi? Jakie są Twoje wspomnienia na temat praskich kobiet?
To twarde kobiety. Raczej nie dają sobie „w kaszę dmuchać”. To kobiety, które mają na głowie dom, często też męża, który nie „wylewa za kołnierz”. Znają życie i umieją sobie w tym życiu poradzić. Kiedyś ta dzielnica wyglądała zupełnie inaczej. Nie oszukujmy się, bogaci ludzie tutaj nie mieszkali, tutaj trzeba było umieć przeżyć. Teraz Praga zupełnie się zmieniła, stała się modną dzielnicą, artystyczną. Teraz ludzie wynajmują tu lofty, w kamienicach mają ogrzewanie. Kiedyś go nie było, w niektórych była jedna toaleta na całe piętro.
Myślę, że współczesna prażanka nadal jest odważną kobietą, która po pierwsze odważyła się żeby tu zamieszkać, po drugie chce czegoś dokonać w życiu. Wydaje mi się, że Praga będzie zawsze dzielnicą silnych kobiet.
A jak patrzysz z perspektywy kobiety-pisarki na obecne relacje damsko-męskie? Czy uważasz, że ten aspekt życia zwrócił się w dobra stronę czy złą, biorąc pod uwagę powiedzmy, ostatnie sto lat?
Nie jestem feministką, nie będzie peanów pochwalnych, jak jest cudownie i jakie jesteśmy samowystarczalne. Kobieta ma obecnie więcej do powiedzenia. Może sama o sobie decydować, może być sama sobie panią. Często zajmuje kierownicze stanowisko lepsze od swojego męża. Nie jest też źle widziane, gdy kobieta przynosi pieniądze do domu, a mężczyzna się nim zajmuje. Z drugiej strony każda z nas chciałaby poczuć się księżniczką przynajmniej od czasu do czasu. Zdarza się, że kobieta jest mężczyzną w związku i nie jest to z mojego punktu widzenia zbyt fajne. Uważam, że te role powinny być zachowane, bo to kobiety rodzą dzieci, a dziecko potrzebuje innego kontaktu z mamą, niż z tatą.
A nie uważasz, że mężczyźni stali się trochę zniewieściali?
Bardzo dobrze wyglądają teraz na zdjęciach, ale ja wolę żeby mężczyzna był mężczyzną. Może o siebie dbać, ale jeśli miałby więcej kosmetyków ode mnie to by mnie to przerażało. Jednak każdy ma prawo do swojego zdania, każdemu podoba się coś innego. Relacje między ludźmi też zeszły na drugi plan. Żyjemy bardzo szybko. Wszystko odbywa się przez Internet, telefon, ludzie nie mają czasu wyjść do restauracji, do kina. Każdy boi się, że zostanie wyeliminowany z „wyścigu szczurów”.
Życie stało się tak napięte i szybkie, że ludzie w mieście, bardzo często nie zauważają jak zmieniają się pory roku.
Dlatego też w moich książkach życie płynie wolniej. W Bielinach ludzie mają czas by usiąść, poplotkować czy chociażby poobserwować przejeżdżające ciężarówki.
Życie w mieście i na wsi to są dwa różne światy. Zupełnie inaczej płynie czas, inaczej patrzy się na różne sprawy. Ludzie na wsi może żyją skromniej, ale na pewno mają lepszy komfort psychiczny.
W mieście niejednokrotnie mamy pięknie urządzony apartament, drogi samochód, dzieci wysyłamy na różne zajęcia, ale tak naprawdę nie ma relacji międzyludzkich, bez przerwy tylko praca…
I teraz pytanie: czyje życie jest szczęśliwsze, ludzi w miastach czy na wsi?
I tym pytaniem zakończmy, zostawiając je dla czytelników. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Ja też dziękuję.
Z Kasią rozmawiała Aneta Gajewska.
Redakcja poleca najnowszą książkę Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Zostaw odpowiedź