Powiedz mi, co na to Twoja rodzina, bliscy… Wiedzą czym się zajmujesz?
Tak, wiedzą!
I jak na to reagują?
Niełatwo tak naprawdę powiedzieć, co ja robię w gabinecie. To jest tak różne i osoby i tematy, że ciężko jest mi to spójnie i zwięźle komuś opisać. Także oni tak trochę wiedzą, ale trudno im to sobie wyobrazić, to czym tak naprawdę to jest. Dziadkom było ciężko zrozumieć. Trudno im było wytłumaczyć czym się zajmuję, co robię. Bo coach seksualny, to znaczy niby co? Że ja uprawiam seks z klientami? Znajomi też mi zadają takie pytanie.
Reakcje muszą być przeróżne!
Teraz to myślę, że już przywykli do tego co robię, że biegam z jakimiś gadżetami. Tak jak kiedyś było trudno zaakceptować, że tańczę taniec brzucha a dziś są dumni bywając na pokazach.
Ciekawe jest to, że nie próbowałaś tego jakoś ukryć. Mogłaś przecież powiedzieć, że jesteś zwykłym coachem, bez żadnych zabawek u boku. Nie wspominać o sferze seksualności, by nie prowokować jakichkolwiek dziwnych rozmów przy stole rodzinnym.
Niby tak… Ale jednak w dobie Internetu, gdzie można mnie znaleźć, to po co to ukrywać. Ja też nie czuję takiej potrzeby. Z odzewów moich klientek wynika, że robię dobrą robotę, więc czemu by to zatajać.
Foto: Archiwum prywatne
A możesz zdradzić jaką wcześniej pracę wykonywałaś?
Nigdy nie pracowałam na etacie, więc cały czas mam poczucie, że pracuję trochę rozwojowo. Wcześniej pracowałam jako instruktor tańca. Taniec nauczył mnie pewności siebie, poczucia kobiecości. Nie da się zatańczyć tańca brzucha, burleski czy sexy Dance, nie lubiąc i nie akceptując swojego ciała. Jednocześnie pracowałam jako trenerka, uczyłam wszystkich umiejętności komunikacji, asertywności, kreatywności oraz pracy z emocjami. Mieszałam to wszystko, ale summa summarum, wyszło, że ciało i seksualność, to jest to, co mnie najbardziej porywa.
Byłaś przed tym nieśmiała?
Tak, pracowałam nad tym, już jako dziecko chciałam się tego pozbyć. Myślę, że to mi dzisiaj bardzo pomaga, ta świadomość, że przeszłam tę drogę. Przerobiłam to na sobie. Większość tych rzeczy, które robię z klientkami, staram się w miarę możliwości przepracowywać na sobie. Śmieję się, że wszystkie gadżety, ćwiczenia, które polecam, przetestowałam na sobie. Najpierw sprawdzam co mi to robi, a potem proponuję klientowi.
To rodzi większe zaufanie, jak coś wypróbowałaś, to możesz o tym rzetelnie się wypowiedzieć… Masz jakąś radę, dla tych wciąż nieśmiałych osób?
Widzę po dziewczynach i po sobie samej, że przychodzi taki moment, kiedy czujemy, że ta nieśmiałość lub inna blokada, tak bardzo ciąży, że postanawiamy rozpocząć pracę nad sobą. I wtedy albo same znajdujemy jakąś metodę albo szukamy kogoś do pomocy. Moja rada jest taka: Uwierzcie w to, że da się to zrobić, bo da się! Zaczyna uwierać, więc jest motywacja i cały proces idzie dalej.
Czasami trzeba też na chwilę zapomnieć, że jest się nieśmiałym.
Trzeba znaleźć w sobie tę motywację. Nie słuchać tych zewnętrznych głosów „zrób coś ze sobą”, bo dopóki tego samemu się nie poczuje, to nic się nie zdziała. Jak sami będziemy chcieli, to wszystko jest do zrobienia. Ważne też jest zdać sobie sprawę, że czasami motywacja nie przychodzi bo mamy jakieś profity z naszej trudności. I mimo że jest trudno to nieświadomie nie chcemy stracić tych korzyści. Np. kiedy jestem nieśmiała, może ktoś robi coś za mnie lub nie prosi mnie o coś, co mogłoby mnie przerastać, a to jest wygodne. Grunt to poznawać siebie coraz lepiej i wiedzieć nad czym chcemy pracować, a co warto zaakceptować, i przymykać oko na swoje niedoskonałości.
Zostaw odpowiedź