Rozmowa z Mariuszem Szabanem – muzykiem, wokalistą, kompozytorem, producentem muzycznym

Mariuszu, cykl rozmów, do którego Cię zaprosiłam, nosi tytuł „Kiedy mężczyzna kocha kobietę”. Obserwuję świat kobiet i świat mężczyzn, i dostrzegam, że nie zawsze udaje się tym dwóm światom tak pięknie połączyć, jak zrobiliście to Wy – Ty i Twoja żona.

Tylko nam to zajęło dwanaście lat 🙂

Patrzę na Ciebie jak na mojego przyjaciela, bratnią duszę, mężczyznę. Powiedz mi, proszę, jak Ty myślisz o sobie – kim jesteś?

Powiem Ci to w jednym zdaniu: pomiędzy niebem a ziemią – tam jestem usytuowany. Jestem artystą i latam gdzieś w chmurach, cały czas marzę. Cały czas coś mi się wyobraża. Z drugiej strony jestem totalnie przyziemny, rodzinny i właściwie to przeważyło w ostatnich latach, rodzina jest dla mnie najważniejsza. Kiedyś tak nie było.

A jak było kiedyś?

Numerem jeden była muzyka, a ja założyłem rodzinę. Stąd też, myślę, porażka w pierwszym małżeństwie. Prawdopodobnie, gdybym zajął się wtedy tym, co było dla mnie najważniejsze na tamtą chwilę, nie doszłoby do sytuacji, w której bardzo zranione zostały trzy osoby – moja była żona i dwie córki. To jest kwestia wieku i sytuacji, które ustalają w życiu pewną kolejność. U mnie to, niestety, było trochę odwrócone.

Chyba cztery, bo też Ty.

Tak. Masz rację, absolutnie. Można było tego zapewne uniknąć, gdybym kierował się wtedy tym rozumem, który mam dzisiaj. Ostatnio dużo o tym myślałem… O tym, że kwestia tego, co przeżywamy, kwestia doświadczeń, jest tak istotna, że rzutuje na przyszłość. I mój przypadek jest niemal książkowy. Przykład zamiany etapów życia. Rzeczy, które mogły się wtedy wydarzyć, rozpłynęły się, rozmyły, ponieważ ja musiałem zająć się czymś innym.

Mówisz o zaprzepaszczeniu czasu, jaki był na realizację siebie w muzyce?

Tak. Mogłem cały ciężar przyłożyć właśnie na to, na muzykę. Jednak jakiś czynnik spowodował zamianę etapów mojego życia. Jakaś tęsknota, jakieś nieporozumienie z sobą samym. Ja wtedy nie potrafiłem ze sobą się dogadać. Być może za mało ze sobą rozmawiałem. Jest w tym wiele aspektów, które można byłoby tu poruszyć, ale najgorsze jest to, że przestawiłem te etapy. Bardzo młodo zostałem ojcem, w wieku 21 lat. Mam to szczęście, że dziś jestem rodzinnie bardzo szczęśliwy, ale zawodowo jednak niespełniony. Moja pasja, droga artystyczna jest jakaś, na pewno nie jest dramatyczna, ale mogłaby zdecydowanie lepiej wyglądać.

Jesteś artystą i bardzo uziemionym ojcem rodziny.

Tak, dokładnie tak jest – pasuje mi to i to. Teraz jest etap rodziny, wtedy był etap rozwinięcia skrzydeł. Teraz z niczym mi się już nie spieszy. Kiedy pracuję nad płytą, nie spieszę się i właściwie jest mi już wszystko jedno, czy ktoś to doceni, czy nie, ale dwadzieścia lat temu nie było mi wszystko jedno. To był ten moment, w którym wiedziałem, że mam w sobie cały potencjał świata, żeby dokonać czegoś wielkiego.

Żeby – jak wspomniałeś – rozwinąć skrzydła?

Tak. Teraz mam doświadczenie, ale niestety aspekt artystyczny nie jest już taki kolorowy. Teraz to już jest takie stateczne, inne zupełnie.

Wtedy był czas rozwinięcia skrzydeł, ale nie mogłeś, musiałeś pilnować gniazda 🙂

Tak. Dziś mam 43 lata. Wielu ludzi w wieku 45–50 lat mówi, że już na nic nie czeka. To nie jest tak.

A no co Ty czekasz?

Właśnie no to spełnienie. Spełnienie zawodowe. To jest moja pasja. Rodzinę mam naprawdę bardzo fajną. W tym aspekcie jestem absolutnie spełniony. Wspaniała żona, wspaniałe dzieci. Cała czwórka. Pozostała ta sfera – jak ja to mówię – tam, gdzie już nikt nie może wejść. To sfera duchowa, do której nikt nie ma wejścia oprócz ciebie samego. Jest ona zamknięta, przynajmniej w tym momencie…

Nigdy się nie otworzyła?

Otworzyła się wtedy, gdy miałem 17–21 lat. To był najlepszy okres. Czysty, niczym nie zmącony, to był okres prawdy. Człowiek nie był w żaden sposób zakłamany, nie musiał udawać. Tak było w moim przypadku. Dużo wtedy śpiewałem, w wielu miejscach. I, wyobraź sobie, dziewczyny płakały 🙂 Wychodziła ze mnie tak wielka emocja, której dzisiaj nie mogę już znaleźć. A dlaczego? To też przemyślałem. Widzisz, Kasiu, do wszystkiego można dojść. Ile w tamtym młodym człowieku było prawdy, tej miłości do ludzi… Młodość to czas, kiedy człowiek kocha ludzi, bo nikt go nie rani. Jest otwarty. Kocha wszystkich i obdarowuje ich niesamowitą energią. Ludzie w okresie mojej młodości tę właśnie niezwykłą energię ode mnie dostawali i oddawali zarazem. I to było piękne, już później nigdy tego nie doświadczyłem. To było tylko w tym przedziale między 17. a 21., może 23. rokiem życia.

Później było za dużo ran?

Później były tylko rany. To było ranienie siebie w związkach i tak dalej. I to, myślę, spowodowało, że ta sfera się zamknęła.

Ten czas bez obaw, lęków, czas miłości, prawdy? Za dużo ran?

Tak. Nadal to nie chce się otworzyć. Rodzina, to jest inny rodzaj miłości. To opieka nad bliskimi. Jesteś spokojny, kiedy wiesz, że są ludzie, którzy cię kochają, nie potrzebujesz nikogo i niczego więcej. Rodzina to ci, którzy wierzą w ciebie i są zawsze. Ty im dajesz siebie, a oni dają siebie tobie. Z pasją jest zupełnie inaczej – żeby ją komuś dać, to musisz to czuć, musisz to mieć w sobie.

Trudno jest połączyć artyście szczęśliwą rodzinę z realizowaniem pasji?

To jest trochę mission impossible. Bardzo niewielu osobom ze świata artystycznego udało się połączyć te dwie sfery. Na pewno udało się to Stingowi i może są jeszcze jakieś niesamowicie zgrane i kochające się pary, ale tak naprawdę to są potworne problemy, niedogadania, emocje. Kiedy patrzę na znajomych, którym naprawdę udało się zrobić karierę, to muszę powiedzieć, że wcale im nie zazdroszczę, bo to, co mam, jest dla mnie dużo cenniejsze.

A co masz?

Rodzinę, czyli szczęście. Bez hipokryzji i opowiadania bajek, po prostu jest cudownie.

Mariusz, powiedz mi, po co mężczyźnie – artyście kobieta?

Ktoś kiedyś powiedział, że to jest jak z dwiema połówkami pomarańczy czy jabłka (już nie pamiętam) – to rzeczywiście jest takie dopełnienie. Pamiętasz, był taki film Jerry Maguire?

Nie.

Jest tam wzruszającą scena. Bohater mówi w pewnym momencie do żony: „Jesteś moim dopełnieniem”. To samo ja powiedziałem mojej żonie. I tak jest, dzięki czemu jest między nami takie porozumienie. Moja żona czyta w moich myślach, ja czytam w jej. Dzwonimy do siebie w tym samy czasie, w tym samym momencie piszemy do siebie smsy. To niesamowity związek i dlatego, jeśli ktoś mnie zapyta, czy warto to zostawiać dla czegoś, co jest złudne tak naprawdę, dzisiaj mówię głośne: Nie!

Czyli mężczyźnie potrzebna jest kobieta, by poczuł dopełnienie?

Tak to czuję. To jest coś niebywałego.

A jak poznałeś swoją żonę?

To było tak, że pracowaliśmy w jednym miejscu. Ja byłem tam szefem studia muzycznego, nagraniowego. Ona była recepcjonistką w klubie sportowym. Zaczęło się od prześmiesznej sytuacji. Pod koniec jednej z imprez organizatorzy pozwolili obsłudze też się z nami pobawić. Byłem już lekko wcięty, tańczyliśmy razem i nadepnąłem jej na sznurówki 🙂 I tak zostawiłem ją z tymi rozwiązanymi sznurówkami, ona odeszła. Później, po latach, powiedziałem jej: „Słuchaj, zachowałem się jak cham. Powinienem Ci te sznurówki po prostu zawiązać” (śmiech). Śmialiśmy się z tego, ale faktycznie wszystko zaczęło się od tych sznurówek. I od tego momentu przez dziewięć miesięcy próbowałem umówić się z nią na kawę. Tyle czasu mi to zajęło co ciąża 🙂

Nie chciała z Tobą iść na kawę?

Odmawiała. W pewnym momencie stwierdziliśmy jednak, że coś nas do siebie przyciąga. Ja byłem długi czas sam i w końcu kogoś spotkałem, nawet zacząłem być z tą dziewczyną. Ale pewnego dnia moja żona przyszła do mnie do studia i zapytała: „Czy Ty z kimś jesteś?”. Ja jej na to, że tak, spotykam się z kimś. Chciałem jej trochę dogryźć, bo mnie odrzuciła kilka razy. I kiedy to powiedziałem, zobaczyłem na jej twarzy niepokój, właściwie jakby się załamała. Przyszła do mnie następnego dnia i wtedy rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tamtą dziewczynę zostawiłem w sekundę. Przepraszałem ją z milion razy. Powiedziałem wtedy: „Ja na coś czekałem w życiu…”. Był czas, że myślałem, że już nic w życiu mi się nie zdarzy fajnego, żadna miłość, nic. A ona przyszła. Od tego czasu jestem z Justyną.

Miłość przyszła sama?

W tamtym czasie, kiedy jeszcze nie byliśmy ze sobą, Justynie zmarła ukochana babcia. Potem rozmawialiśmy i doszliśmy obydwoje do tego, że babcia przyprowadziła Justynę do mnie, bo wiedziała, że jestem człowiekiem, który się w niej prawdziwie zakochał. Ja zresztą uważam, że ludzie, którzy są bardzo ze sobą zżyci, tak jak moja żona ze swoją babcią, że ci ludzie po śmierci nadal tu są, przy tych, których kochali. Takie jest moje wyobrażenie świata duchowego. Ludzie, którzy są bardzo z kimś związani i bardzo kogoś kochają, po prostu zostają i są naszymi aniołami.

A więc to babcia zainterweniowała 🙂 Ile lat jesteście małżeństwem?

Małżeństwem od 2008, a razem dwanaście lat. I to jest tak piękne. Możesz mi wierzyć lub nie, Justynka pakowała się pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt razy, tak mocno się kłóciliśmy, ale nigdy nie rozstaliśmy się na dłużej niż godzinę 🙂 Pamiętam, zawsze brała swoją różową torebkę, wychodziła z domu wkurzona, a ja jej dawałem godzinę na powrót. Siedziałem spokojnie. Wracała 😉 I tak samo było ze mną. Ja też ze trzy razy się pakowałem, tak mnie doprowadziła do wściekłości. Ale wracałem.

To znaczy, że dobrze jest się kłócić?

Bardzo dobrze.

A po co jest kłótnia w relacji?

Myślę, że to jest oczyszczenie. Czasami trzeba sobie coś więcej powiedzieć, tylko oczywiście z zachowaniem pewnych granic. Mnie się wydaje, że słowa bolą najbardziej i trzeba umieć to kontrolować. Jeżeli kobieta przesadzi, to facet, nawet najtwardszy, jest w stanie odwrócić się i powiedzieć: Nie!

To co takiego kobieta może zrobić, żeby mężczyzna powiedział: „Nie, tym razem przesadziła”?

To jest tak, że kiedy z kimś jest się dłużej, to druga strona zna słabości tej pierwszej. Wydaje mi się, że wielu ludzi traktuje słabości jako broń.

Czyli jeśli kobieta wykorzysta to, że zna Twoje słabości?

Tak. Myślę, że to jest jedna z najczęstszych przyczyn rozstań. Wytknięcie błędów, słabości… to jest najbardziej raniące. To, czym można zabić człowieka, to wytknąć mu to, czego on np. się wstydzi. Otworzył się, zaufał, pokazał, a zostało to wykorzystane. Myślę, że jeśli ktoś tego nadużywa, traci związek. Poza tym, myśmy zawsze dużo rozmawiali.

Rozmawiacie o tym, co trudne?

Przede wszystkim. Był u nas tzw. konflikt rodzinny, co uważam, jest kolejnym z najczęstszych powodów rozpadu związków. Nie jest dobrze, kiedy ingerują rodzice, inni członkowie rodziny…

I czym się uratowaliście?

Miłością. Uważam, że miłość jest tak silna, że kiedy jej nie ma albo coś się już wypaliło, to nic nie zrobisz. Moja żona zawsze opowiada się po mojej stronie i to mnie urzeka. Z wielu trudnych życiowych sytuacji zawsze wychodziliśmy razem. Bezwzględnie. My zawsze razem, taka jest nasza miłość. To jest coś niewiarygodnego.

Mariusz, powiedz mi w takim razie, czego mężczyzna potrzebuje od kochającej kobiety? Powiedziałeś mi już, że to jest dopełnienie, pokonywanie przeciwności zawsze razem.

Zawsze powtarzam jej tylko jedno: żeby przy mnie była. I to jest bardzo ważne, bo jej bycie przy mnie jest byciem ze zrozumieniem drugiego człowieka. Justyna przyjmuje postawę: „Ja rozumiem, wiem, co Ty czujesz, co chcesz zrobić. Mogę się z tym zgadzać lub nie, ale jestem przy Tobie”. To jest ten komunikat: zawsze jestem po Twojej stronie. To wymiana typu: „Ty sprawiłeś, że jestem szczęśliwa. A Ty, że szczęśliwy jestem ja”. Więc daliśmy sobie wzajemnie bardzo wiele, teraz musimy poukładać tylko te relacje, które nie są fajne.

Czyli Ty potrzebujesz od swojej żony, żeby trwała przy Tobie, nawet kiedy się z Tobą nie zgadza?

Bo tacy są artyści. Pamiętaj, że są bardzo egoistyczni. Bycie z artystą – egoistą to jest cholernie trudna sztuka, ja nie wiem, jak jej się to udaje. Większość artystów, tak jak to dzisiaj widzę, to ludzie kochający sztukę, tworzący i oddający się temu właściwie w stu procentach. Ja, zanim poznałem moją żonę, wątpiłem, że mogę z kimś być na stałe. Był czas, kiedy spotykałem się z artystką. To była taka burza emocji, że ja się wypaliłem w ciągu czterech lat. To były destrukcyjne emocje. Zniszczyliśmy się nawzajem. Wtedy powiedziałem sobie – ponieważ to się nie sprawdziło – już nigdy więcej nie zwiążę się z dziewczyną, która zajmuje się tym, czym ja się zajmuję.

No tak, bo dwóch artystów – egoistów w związku, to o jednego za dużo 🙂

Tak. I wtedy pojawiła się myśl: „Fajnie byłoby być z psychologiem, wtedy będzie mnie rozumiała”.

I Pan Bóg dał 🙂

I dostałem. Moja żona jest psychologiem (śmiech).

Co mężczyzna Mariusz ceni w kobiecie, którą wybiera na swoją towarzyszkę?

Cenię to jej zrozumienie mnie. Mnie jako artysty i mnie jako człowieka, bo ciężko jest żyć – jak już wspomniałem – z egoistą, choć dziś już nie jestem takim egoistą jak dawniej, gdy mnie poznała. To był dopiero dramat.

A na czym polegał Twój egoizm?

Wszystko ja, tylko ja się liczę, jestem najważniejszy. Taki byłem.

A jak to się objawiało, na przykład?

Trudno powiedzieć, ale to było na granicy chamstwa nawet. Cieszę się, że to przeszłość, potrzebowałem tej zmiany.

To znaczy, że Justyna robiła coś, albo czegoś właśnie nie robiła, że wyleczyła Cię z tego chamstwa?

Tak. Bo generalnie, nie oszukujmy się, środowisko artystów to jest chamskie środowisko. Oczywiście nie wolno generalizować, zdarzają się wspaniali ludzie i również takich znam.

To co z działaniami Justyny?

Justyna ma ten blask. Człowiek wtedy błyszczy. Ty też to masz.

Ja?

Tak, ja to widzę. To jest piękno duszy. I można w życiu błądzić, robić różne dziwne rzeczy, ale ten blask duszy pozostaje. Otwartość. To coś niesamowitego. I ona to ma. To jest dobro bijące z człowieka. Ja to po prostu czułem, widziałem. Mało jest takich ludzi. Z moich tysięcy znajomych zostało kilku.

Jeden człowiek z blaskiem jest wart tysiąca tych bez blasku?

Brawo!

I Twoja żona…

…jest warta tego wszystkiego. Bo jest dobra, zwyczajnie dobra i to się po prostu wie 🙂

I to bez względu na to, co powie albo czego nie powie?

Po prostu. I kiedy Justynka wtedy przyszła do mnie, poczułem to dobro, zresztą to było już od tych sznurówek. Spotkanie z nią było wyjątkowe. Powiedziałem wtedy do siebie: „Kurczę, przecież to jest niemożliwe, stracę miłość życia, jeśli ją teraz odtrącę. Nie będę miał drugiej szansy”. To była ostatnia szansa. Wiedziałem, że jeśli ją odrzucę, to będę zgorzkniałym typem, który tworzy jakąś tam muzykę. Dziś myślę, że być może po tych wszystkich przeżyciach przyjdzie do mnie to najpiękniejsze w muzyce, tak jak ta miłość wtedy. Nie wiem, co jest dla mnie przygotowywane, ale na pewno wiem, w którym kierunku chcę iść.

A powiesz mi, w którą stronę idziesz?

Chcę iść w stronę artysty, ale nie tego egoistycznego.

Mądrego.

Mądrego. Już po przejściach, po przemyśleniach, doświadczonego i wiedzącego, czego nie chce.

A czego nie chcesz?

Nie chcę celebrytyzmu, nie chcę tego syfu wypadającego z lodówki i z pralki. Chcę być człowiekiem elitarnym dla siebie i dla innych. Są ludzie, którzy kochają mnie i moją muzykę, od początku, kiedy zaistniałem. I dla nich chcę być, żyć i tworzyć. Ja nie chcę być dla wszystkich. To do mnie dotarło.

To dzięki miłości żony?

Tak, dzięki jej miłości. Kiedyś zawsze chciałem być na świeczniku, myślałem: „Muszę mieć kasę, muszę mieć wszystko z tej muzyki”. Tak myśli wielu muzyków. Myślą tylko o tym, co jest tą wisienką na torcie, a nie o tym, z czego ten tort jest zrobiony, jak wiele składników trzeba połączyć, by móc tę wisienkę na torcie ostatecznie położyć 🙂 To mnie zgubiło. Też tak myślałem na początku. Ten celebrycki tort jest trochę sztuczny, niestety, a ja zostałem fanem zdrowego odżywiania (śmiech). Dziś dzięki swojej rodzinie wiem, co to mój azyl.

Twój dom?

Mój dom, moja rodzina, a cała reszta to tylko złudzenie.

Mariusz, czy można pokochać kilka razy w życiu? Czy to jest możliwe?

Myślę, że tak, tylko każda miłość ma inny wymiar. Ja kiedyś kochałem moją pierwszą dziewczynę. Straciłem ją. Teraz kocham moją żonę. Nie ma sensu porównywać tych miłości. Wtedy miałem 17 lat, ona 21. Zostawiła mnie.

Była starsza od Ciebie.

Tak. Byłem w niej zakochany po uszy, ale takie jest życie. Po latach wiem, że to, co mam teraz, jest najpiękniejszym darem od życia. I bardzo dobrze, że tak to się skończyło, choć pewnie dalsze konsekwencje bycia w tym związku przyniosłyby mniejsze straty w ludziach 🙂

A Justyna czekała 🙂 Rosła dla Ciebie.

Widzisz, i to jest piękne. Dosłownie rosła. Między nami jest 8 lat różnicy – coś na mnie jednak czekało 🙂

Czyli słuchać serca, nie rozsądku?

Tylko serca. W takim przypadku tylko serca.

Zadam Ci teraz prowokujące pytanie :), ostrzegam, że będzie ich więcej. Czy to prawda, że kobieta, kiedy kocha, już nie jest potrzebna mężczyźnie?

Kiedy kocha? Kiedy kocha tego mężczyznę? To nieprawda. To jest bzdura, moim zdaniem. Nie, nie, nie. Mężczyzna chce być wiecznie kochany.

Dojrzały mężczyzna potrzebuje miłości kobiety, tak?

Tak myślę. Dojrzały potrzebuje, a niedojrzały poszukuje. Myślę, że bardzo ważne jest, by młody chłopak miał dużo miłości od matki – wtedy spotka też miłość w kobiecie.

Ty miałeś miłość mamy?

Tak. Mama była naszym obrońcą przed ojcem 🙂 Dawała nam parasol ochronny. Może dlatego ja tak traktuję kobiety, swoje dzieci, że chcę je chronić, żeby było im dobrze, żeby czuli się bezpiecznie.

Tego nauczyła Cię mama?

Tak, ona mnie tego nauczyła. Tak więc musimy być kochani, bo inaczej to nie ma sensu.

Mariusz, a zewnętrzne cechy kobiety, które są dla Ciebie najważniejsze?

Oj 🙂

Chyba każdy mężczyzna ma coś takiego, na co szczególnie zwraca uwagę… Tak słyszę, a zależy mi, żeby w tych rozmowach poobalać trochę stereotypy, a niektóre może potwierdzić 🙂

Ale u mnie nie obalisz stereotypów 🙂

A więc?

Ja tutaj nic nowego nie odkryję – pupa, nogi, później twarz i reszta.

I taka kolejność?

Przepraszam, ale tak jest u mnie 🙂 Piersi nie mają dla mnie większego znaczenia, niemniej ta kolejność jest dosyć istotna. Jeszcze blondynka, szczupła i wysoka, bo taka jest moja żona.

To nie jesteś taki książkowy, bo chyba zawsze piersi wygrywają…

A u mnie jest trochę inaczej. Poza tym, nie lubię bardzo chudych kobiet, modelek. One są w jakiś sposób, niestety, podobne do mężczyzn. Kobieta musi mieć kształty kobiece.

A włosy – długie czy krótkie?

Długie, kręcone.

Bo takie ma żona?

Miała. Po dzieciach już nie chciały jej się tak kręcić, ale na początku naszej znajomości, miała piękne loki. Ja uwielbiam loki.

A kiedy mężczyzna kocha kobietę, to…

…wtedy wszystko inne przestaje mieć znaczenie. No, ale facet to jest taka prosta konstrukcja.

Co ta prosta konstrukcja widzi?

Najpierw musi zobaczyć, a dopiero później poczuć sercem 🙂 Choć tak sobie myślę teraz, że to wszystko jest kulturowo uwarunkowane – są narody, gdzie jest zupełnie inaczej. Na przykład u Arabów mężczyzna szuka kobiet dojrzałych. Arab nie potrzebuje kobiety młodej. Dla niego kobieta starsza jest kimś takim jak matka. Taki szacunek. I tam jest dosyć istotny ten element. Afrykanie – tam typowo rubensowskie kształty, to jest potęga.

No tak, są plemiona, gdzie celowo tuczy się kobiety.

Tak, tak. Jesteś w stanie sobie to wyobrazić? Widocznie chodzi o to, że ma dobrze gotować (śmiech)

Można to tak sobie tłumaczyć 🙂

U nas jest troszeczkę inaczej. Bardzo istotny jest aspekt seksualny w relacji, przynajmniej na początku, mocno się nim kierujemy. Ja jestem z tych facetów, którzy przywiązują dużą wagę do urody kobiety. Fakt, uroda to rzecz gustu, ale musi mieć to coś, musi mi się po prostu podobać.

Może być niska?

Może być niska, tylko musi mieć to coś, co mi się w niej spodoba. Może to być figura, styl ubierania się, poruszania.

Czyli kompozycja.

To jest to! I spojrzenie. Ono zawsze było dla mnie bardzo ważne. Elektryzujące, prowokujące, przyciągające… My z Justyną długo siedzieliśmy naprzeciwko siebie, ok. 10m, i ciągle żeśmy się do siebie uśmiechali, chociaż wtedy jeszcze nic między nami nie było.

Czyli uśmiechnięta kobieta?

Tak! Zapomniałem dodać, że moja żona zawsze mnie rozśmiesza. Coś takiego powie, że ja potrafię śmiać się pół godziny. Kiedyś zacząłem jej tłumaczyć, co to jest pentatonika czy skala bluesowa. Pamiętam, ubawiłem się, jak któregoś razu po tym wykładzie ona do mnie mówi: „No ta blu-nuta”. I z tej blu -nuty śmieje się do dzisiaj.

Rozumiem, że kiedy mężczyzna kocha kobietę, to nie ma znaczenia, gdy ona na przykład straci włosy…

Nie wiem, czy zauważyłaś tę prawidłowość, ale większość facetów ucieka, gdy pojawia się problem – choroba itp. Nie dają rady psychicznie. To jest dosyć mocno uwidocznione również w mediach. Ja tak nie mam, ja sobie tego nie wyobrażam. Zresztą, u mnie to musi działać w obie strony. Ja bym trwał. Moja żona prawie rok temu omal nie straciła życia. Była bliska śmierci. Byłem załamany, nic nie mogłem zrobić…

Powiesz, co się stało?

Tak. Pękł jej jajnik i przyjechaliśmy do szpitala w ostatniej chwili. Straciła 1,5 litra krwi. Lekarz powiedział, że jeszcze szklanka krwi więcej i nie byłoby ratunku. Właściwie ledwo z tego wyszła. Jak się okazało w opisie, był to nowotwór niezłośliwy.

Rozumiem, że nie opuściłbyś żony w takiej sytuacji, kiedy – jak mówisz – mężczyźni zwykle uciekają?

No co Ty! Ja tam byłem z nią cały czas, dopóki się nie obudziła. Dopiero wtedy pobiegłem do domu, do dzieciaków. Siedziałem tam przy niej i… płakałem. Pielęgniarki mówiły, że będzie dobrze, pocieszały mnie, ale to był ogromny stres.

Rozumiem. A czy mężczyzna chce wiedzieć, czego potrzebuje od niego kobieta?

Myślę, że chce. To jest ważne.

Żeby mówiła, czego chce, tak wprost, na przykład: „Potrzebuję, żebyś mnie przytulił”?

Ooo, myślę, że to są ważne komunikaty. Wszystkie komunikaty wprost. Ja nie lubię owijania. Dla mnie w życiu jest czarne i białe, kolory są w muzyce. Ja potrzebuję ze strony Justynki uwag, wskazówek, czego ona potrzebuje, co mogę jej dać. Wtedy jest mi łatwiej funkcjonować. Ja tego nie potrzebuję, ale ona tak. Jeśli wiem, to łatwiej jest mi zaspokoić jej potrzeby; jeśli ją kocham, to chcę je zaspokajać. Unieważniłem swój pierwszy ślub kościelny. Zrobiłem to dla Justyny, tak bardzo mi na niej zależało, tak chciałem dla niej dobrze, właśnie dla niej wziąłem ślub kościelny z nią.

Mariusz, powiedz, jak to widzisz, że kobieta pierwsza podchodzi do mężczyzny? Chociaż, w Twojej historii tak jest, że to Twoja żona podeszła pierwsza i się o Ciebie upomniała…

Tak. Ja to uwielbiałem. Wiesz, większość moich związków tak się zaczynało.

Kobieta podchodziła pierwsza i mówiła: „Zależy mi na Tobie”?

Tak.

I to jest w porządku? Kobieta wtedy nic nie traci na swej atrakcyjności?

Mnie to nie przeszkadzało.

Jest taki stereotyp, który mówi o tym, że kobieta nie powinna pierwsza wychodzić z inicjatywą, że to nie wypada.

To bzdura. Są równe prawa. Dlaczego facet może, a kobieta nie?

A seks na pierwszej randce?

Też mi nie przeszkadza 🙂

I rozumiem, że również nie przeszkadza to w nawiązaniu głębszej relacji?

Nie.

I nie jest tak, że za szybko ją zdobyłem?

Nie. Jeśli coś od początku między ludźmi jest, to jest. I koniec. Nie ma na co czekać.

Nie ma co owijać w bawełnę?

Nie ma co owijać 🙂

Alicja Majewska śpiewała: „Męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać”. Podobno niektórzy zarzucali jej, że to szowinistyczne, a co Ty o tym sądzisz? Czy to jest jakaś prawda o nas – kobietach i o Was – mężczyznach?

Wydaje mi się, że jest to kwestia czasów, w których różne pokolenia żyły. Kwestia równouprawnienia, tego, że mężczyzna inaczej traktował kobietę kiedyś, a inaczej traktuje dzisiaj. Choć nie wszystkie kobiety chcą być traktowane na równi z mężczyznami. Dobrze, że kobiety mają ten wybór, że wcale nie muszą czekać.

I to gdzieś pokutuje.

Pokutuje. I niektóre kobiety nadal myślą – chociaż teraz jest na tyle fajnie, że się o tym rozmawia – że taka jest ich rola. Bycie sprzątaczką, kurą domową i wierną żoną, a facet niech tam sobie pohula…

A jaki jest na to Twój pogląd?

Ja mam takie zasady w życiu, że skoro masz dwie ręce, to idź i sobie zrób. Jeśli masz obcięte, to spróbuj nogami, ale idź i zrób sam. U mnie w domu rodzinnym było tak, że ojciec musiał mieć podane jedzenie, musiał wszystko mieć…

Podane na tacy. Wszystko, co najlepsze…

O Jezus, kurczaka jadł tylko on, a dzieci jadły coś innego. I tak jest nadal w wielu rodzinach.

A jak jest u Was?

U nas jest prosta zasada – chcesz jeść, to idź do lodówki i sobie zrób; masz brudno, to sobie posprzątaj.

Ale robisz żonie śniadania?

Nie często, ale gdy sobie zażyczy, to jej zrobię. Od zawsze mam swój rytuał robienia żonie kawy i przynoszenia do łóżka 🙂

Nikt nikomu nie usługuje. Czyli partnerki związek?

Tak. Śmiejemy się zawsze, że jak już po tygodniu Justyna przyszła do mnie mieszkać, stanęła ze swoją torebką…

Z tą różową?

Tak, z tą różową. Ja akurat po naszym spotkaniu, kiedy już wiedziałem, że przyszła ta upragniona miłość, wyjechałem na warsztaty wokalne. Wróciłem, a ona już czekała z tą landrynkową torebką. I już nie wyszła ode mnie. Powiedziała wtedy: „Nie sprzątam, nie piorę, nie gotuję, nic nie robię”.

Przedstawiła się?

Tak, przedstawiła się. Ja do niej: „Okej. pasuje mi to. Mamy dziewczyny, które przychodzą raz w tygodniu sprzątać, a jadać będziemy w restauracji”. Akurat tak było, że dobrze wtedy zarabiałem, przychodziły dziewczyny i sprzątały, prały. I ją to wkurzało, więc zaczęła sama sprzątać 🙂 Tylko dlatego, żeby dziewczyny nie przychodziły. O Jezus, takie były komedie 😉

Mariusz, powiedz, czego obawia się mężczyzna w kontakcie z kobietą?

Nie wiem, to zależy o czym mówimy, o jakim typie relacji… czy jest to relacja tylko intymna (cielesna), czy rozmowa…

W intymnej sytuacji. Zanim zbuduje się głęboką relację…

Myślę, że obawiać się może narażenia na śmieszność, ale to też zależy, w jakim jest się wieku. W każdym wieku coś innego jest ważne.

A teraz moje ulubione pytanie. Cellulit, to udręka wielu kobiet, podsycana dodatkowo przez media. Co myślisz na temat cellulitu u kobiet?

Cellulit! Lubię, gdy kobieta dba o siebie, o swoje ciało. Lubię, gdy ćwiczy, gdy pracuje nad nim, ale nienawidzę, kiedy ingeruje w nie lekarz.

Czy cellulit dyskwalifikuje kobietę, jak to próbują udowadniać np. kolorowe pisma?

Oczywiście, że nie dyskwalifikuje. Może jej samej to przeszkadzać. Dla mnie nie stanowi to problemu.

A zmarszczki?

Powiem Ci, tak między nami, że ja kocham zmarszczki.

Tak? A co kochasz w kobiecych zmarszczkach?

W zmarszczkach jest życie, doświadczenie, ból, radość… Wszystko!

Zmarszczki to prawda, która jest dla Ciebie taka ważna?

Tak właśnie. Dziś patrzę na kobiety inaczej. Lubię, kiedy kobieta jest zadbana, ale ważne, żeby wygląd współgrał z jej wiekiem. Tu nie chodzi o szczupłość, bardziej o witalność. Jeśli kobieta jest zdrowa, bo dba o siebie, jest to atrakcyjne – ta aura, radość.. Niekoniecznie musi być szczupła czy młoda. Ach, gdyby kobiety chciały to zrozumieć! Ta witalność to jest to! Tym można się właśnie dzielić.

I tu nie chodzi o to czy waży 50 czy 58 kg i ile ma lat? Czyli kobieta ze zmarszczkami, ale witalna, zadbana?

Tak.

Gdybyś dziś miał wybrać kobietę?

Wybrałbym w podobnym do siebie wieku i na pewno nie wybrałbym osoby, która nie ma doświadczeń życiowych. Wybrałbym kobietę, która coś już w życiu przeszła, jeśli byłbym oczywiście w momencie, w którym jestem teraz. Nigdy bym już nie postąpił tak, jak postąpiłem z Justyną – to ją bardzo raniło. To, że ona miała takiego faceta – po wielu przejściach, z przeszłością. Właściwie myślę bardziej o niej niż o sobie. Bo to rani. Wzięła faceta, który miał już dwójkę dzieci.

A ona była carte blanche.

Carte blanche, wzięła mnie z całym bagażem i zapłaciła za to dość wysoką cenę.

Ale miłość cierpliwa jest, łaskawa i wszystkiemu da radę…

Tak.

I ta definicja u Was się sprawdza. To o rozstępy nie pytam 🙂

Wszyscy tyjemy, chudniemy, zmieniamy się. Ciało ma znaczenie, kiedy ma się dwadzieścia lat. Dziś raczej dusza ma znaczenie. Dla mnie faktycznie życie zaczyna się po czterdziestce. Ja dopiero teraz wiem, że żyję. Opowiedziałem Ci wszystko, co mogłem, a może nawet ciut za dużo 🙂

Jest bardzo dużo miłości w tym wywiadzie.

Bo ja, Kasiu, kocham ludzi, ale nienawidzę tych nieszczerych, o czym śpiewam na swojej pierwszej płycie „Pierwszy stopień”. Są jeszcze ludzie zagubieni, których warto odnaleźć i ratować, bo właśnie ci zagubienie mają najwięcej do powiedzenia. Teraz chcę wydać swój nowy utwór. To utwór dla tych, którzy poszukują, pt. „Dwie dusze, dwa ciała”.

To jest twoja kompozycja?

Moja.

A słowa?

Janusz Onufrowicz, znany autor.

Już nie mogę się doczekać.

Cudowny tekst, o szukaniu drugiej połowy. Moja żona mówi, że jest przepiękny i musimy go wydać. Zrobimy to!

Czy na portalu randkowym szukamy miłości?

Uważam, że tak. Mój szwagier w ten sposób znalazł i jest szczęśliwy na maksa! Znalazł świetną dziewczynę. Ożenić się, wyjść za mąż z rozsądku, bez miłości – to największa krzywda, jaką można sobie zrobić. Jaką ja sobie zrobiłem. A pamiętaj, że to MY jesteśmy najważniejsi.

Dziękuję, Mariusz, za tę pełną miłości opowieść.

To ja dziękuję. Dziękuję Ci za tę małą spowiedź. Jesteś cudowna. Pamiętaj, że dobrych ludzi zawsze spotyka dobro. Są pewne prawdy oczywiste, jak zasada bumerangu: coś dajesz – coś odbierasz, źle dajesz – źle będziesz dostawać, robisz sobie krzywdę – będzie Ci źle, biczujesz siebie – będziesz płakać. Najpiękniejsze są rzeczy proste. To jak z utworami. Zaawansowany muzyk, znający harmonię, zasady muzyki, może skomponować utwór najbardziej skomplikowany, którego poza nim nikt nie zrozumie, a sukces odniosą ci, którzy dają totalną prostotę.

Kiedy mężczyzna kocha kobietę…

…to jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie 🙂 Dla mnie to jest niewiarygodne szczęście, nie do opisania, nie do opowiedzenia.

Czyli Ty wierzysz w miłość? Miłość istnieje?

Nie tylko istnieje. Miłość jest sensem życia.

Dziękuję Ci Mariusz.

Dziękuję, Kasiu 🙂

Warszawa, 2.02.2017 r.


Fotorelacja: Elżbieta Kocięda – ElzbietaKociedaphotography.

Dziękujemy Czesławowi Mozilowi, Andrzejowi Zielakowi – Iwulskiemu oraz Grażynie Kubicy – właścicielom lokalu Pausa Włoska (ul. Ząbkowska 5 w Warszawie), w którym odbywają się rozmowy.


Od redakcji: Z bohaterem naszej rozmowy spotkałyśmy się jeszcze przed wydaniem utworu, o którym mówił. Z początkiem marca Mariusz wydał piosenkę „Dwie Dusze Dwa Ciała”.

O Autorze

ROZWÓJ OSOBISTY

Coach i mówca motywacyjny. Felietonistka, autorka książki „Ta, która idzie”, współautorka książki "Skazane. Historie prawdziwe". Rozważa relacje międzyludzkie i ich wpływ na osiąganie celów. Kobieta uśmiechnięta i kochająca. Jej pasją jest wspieranie innych, poprzez pracę z nimi na drodze rozwoju osobistego.

4 komentarze

  1. Hef

    Wzruszyłam się niesamowicie czytając ten wywiad. Nie zabrakło również uśmiechu na mojej twarzy… Szczególnie w tym fragmencie dotyczącym RÓŻOWEJ TOREBKI.

    Mariusz jest bardzo mądrym mężczyzną. I widać, że bardzo kocha swoją żonę.

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź do Zuza Anuluj Odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany