R: Czyli twardym trzeba być.
K: No stanowczym.
R: Wiem, ale przyznam z doświadczenia, że to czasami jest trudne.
K: Bo uległy facet nie daje kobiecie poczucia bezpieczeństwa. Skoro nie upilnował własnych granic, to jak ich obroni, kiedy pojawi się najeźdźca z zewnątrz?
R: No to Panowie pilnujcie swoich granic!
K: I nie mylcie ich z ZASIEKAMI.
R: Będziecie mieli swój kawałek przestrzeni dla siebie i szacunek drugiej strony.
K: Wiesz, żeby czegoś pilnować, trzeba najpierw wyznaczyć. A żeby wyznaczyć, trzeba czuć, wiedzieć gdzie są. Ja zauważyłam jedną niepokojącą rzecz.
R: Kończmy, please.
K: Jedną rzecz… No dobrze, nie powiem o niej teraz. Rozumiem, że masz swoje ważne sprawy.
R: Dawaj, najwyżej się spóźnię.
K: Nie. Innym razem. Leć na ten dach. Tylko przypomnij mi proszę ,że nie dokończyłam, bo to „ważna sprawa”.
R: OK
K: To paa.
R: Dziękuję za zrozumienie.
Dodatek:
K: To o czym miałam wtedy powiedzieć, to taka obserwacja. Akurat mężczyzny ale zapewne dotyczy obydwu płci. Ale pozostańmy w kontynuacji. A więc zobaczyłam to tak, że mężczyzna ulega tej kobiecie m.in. dla tak zwanego „świętego spokoju”, choć myślę, że z tysiąca innych powodów, nie będę wymieniała, no dobra wymienię, bo nie byłaby kobietą, gdybym tak szybko przeszła do sedna…
R: Nooo…
K: A więc wymieniam: Bo boi się ją stracić. Dobra, wystarczy wymieniania. 🙂 Wróćmy do „świętego spokoju”, bo ten argument pojawia się już po dłuższym czasie bycia razem.
K: Tak więc on jej ulega. Ona coraz bardziej atakuje, licząc na to, że on w końcu powie STOP, bo wtedy będzie czuła się bezpiecznie. Ale on NIE mówi STOP.
K: Nie mówi.
K: Nie mówi.
K: Cały czas pozwala, by deptała sobie w jego świecie. Ona depcze, bo szuka tych granic. On nie mówi STOP! Aż w końcu STAWIA ZASIEKI!!!! A TO JUŻ NIE SĄ GRANICE. I to jest niepokojące, smutne wręcz, bo obie strony chciały dobrze, a tak daleko zaszły, że On stawia zasieki jak przed wrogiem.
R: ….
K: I marne szanse wtedy na porozumienie, poznanie, zbliżenie, relację.
R: Nie dość, że piękna, to jeszcze mądra. To mi się trafiło.
K: A im dalej w las…im więcej za nami takich niszczących relacji, tym trudniej otworzyć się na drugą stronę.
Zostaw odpowiedź