Idę ulicą, spieszę się. Czekają na mnie. W sympatycznej restauracyjce. Napijemy się wina, zjemy coś fajnego, poplotkujemy, pośmiejemy się, ponarzekamy na mężów obecnych i byłych, na dzieci, że niewdzięczne, na wnuki, że kochane.
Spotykamy się tak co jaki czas na tzw. babskich spotkaniach. Kiedyś imprezowałyśmy razem, wyjeżdżałyśmy w góry, na żagle, podrywałyśmy facetów, szlochałyśmy sobie w rękaw przez utracone miłości. A teraz… że niby sfeminizowałyśmy się za bardzo, takie niezależne, takie harde, samowystarczalne, a może nawet zołzowate? Tylko w babskim gronie? Bo tak zabawniej?
Stolik zarezerwowany. Usiadłam i czekam. Jeszcze jest trochę czasu. – Co podać? – pyta kelner. – Kawę poproszę.
Zośka
Wiecznie zabiegana. Praca-dom, dom-praca. A ostatnio to już chyba tylko praca.
– Wiesz, nie wiem czy będę na spotkaniu, bo tyle roboty mam.
– To oderwij się na trochę, praca Ci nie ucieknie.
– No dobrze, zrobię co mogę.
Łaskę robi czy jej niepozorne, zaharowane życie przytłoczyło ją do reszty? Kokosów to z tej pracy nie ma, ale nie przyzna się, że męża lenia utrzymuje i rozpuszczone dzieciaki. Chociaż w tej pracy lepiej jej niż w domu. Ciekawa ta jej robota, szkoli ważnych ludzi, codziennie nowi, interesujący, taka tam ważna jest. Tylko w domu nie potrafi nikogo wyszkolić, kochana „Matka Polka”.
Lidka
Damulka, drogie ciuszki, nienaganny makijaż, fryzura od najlepszych stylistów, nie fryzjerów, stylistów. Tylko pod tym makijażem ukrywa podpuchnięte od płaczu oczy. Mężuś dobrze sytuowany zrobił baj, baj i odszedł w siną dal do następnej „nieco” młodszej królewny. Niech ta Lidka nie rozpacza tak. Kawałek niezłego grosza jej zostawił, a w życiu to za bardzo się nie spracowała.
A jeszcze kobietka z niej niczego sobie. Powodzenie u facetów ma, to sobie znajdzie jakiegoś miłego dżentelmena. A jak nie, to zabawi się w końcu co nieco.
Kinga
Oaza spokoju i cierpliwości. Taktu to ma chyba za nas wszystkie. Taka miła, taka cichutka, taka paniusia. Mąż dobrą pracę ma. Świata poza nią nie widzi. Synowie wykształceni, ułożeni. Po prostu Polish Beauty, rodzina jak z obrazka. Farciara.
Dana
Ta to przebojowa. Kawał baby. Niezależna finansowo. Ma głowę do interesów. Facetów zgarnia garściami, rozkochuje i rzuca.
– Ustatkowałabyś się już. Najmłodsza nie jesteś. Przydałby Ci się jakiś fajny chłop na zimowe wieczory.
– A po co? Ja już dwóch mężów miałam, dzieci mam i wnuka mam. A na wieczory to kino i teatr dobry, albo flaszka dobrego wina.
W alkoholizm wpadnie w końcu. Mężowie?… Pierwszy ją bardzo kochał, z kwiatami codziennie latał, a z tej wielkiej miłości szarpnąć nieźle potrafił. Drugiego zastała w małżeńskim łożu z jakąś blondchudziną.
I ja
Przeciętna intelektualistko-introwertyczka. Swoje przeciętne życie, z przeciętnym mężem i dorosłymi dzieciakami, urozmaicam od czasu do czasu wyjazdami i tyraniem na działeczce, którą uwielbiam. Głowa pełna pomysłów. I co z tego? Czasem wyjdzie mi coś fajnego w życiu. I jest ok. A czasem spieprzy się tak, że tylko usiąść i płakać. I jeszcze ta moja chęć niesienia wszystkim pomocy. Powinnam chyba założyć infolinię SMSową, z hasłem POMAGAM… Lubię sobie porozmyślać, coś napisać albo napisać to, o czym rozmyślam. Ale kombinuję…
Babskie spotkanie
– Czy coś jeszcze podać? – dopytuje kelner z nachalną uprzejmością. Gdzie one są do cholery? 15 minut już dawno minęło. Biedactwa, nie mogą się wyrobić. A właściwie… o co ja się tak wściekam. Przecież dla przyjemności tu przyszłam. – Tak, kieliszek wina poproszę – nie będę czekać.
Siedzę, czekam i tak myślę sobie. Te moje kobietki, takie denerwujące, plotą trzy po trzy. Każda inna, z innej bajki. Jak my się dogadujemy i że się nie zanudzimy ze sobą. Do czego jesteśmy sobie potrzebne?
– Witaj, kochanie – słyszę nad sobą. Upojny zapach perfum wypełnia całą salę. Niejedna perfumeria by się nie powstydziła. Lidzia, piękna, jasne loki spływają po doskonale skrojonym żakieciku, stoi nade mną z przymilnym uśmieszkiem. – Co tam, już popijasz? Nie zaczekałaś? Zaraz zamówimy jakieś pyszne jedzonko – świergocze.
– Hej, laski. Już popijacie? Obfity biust Dany, wciśnięty w koronkowy dekolt, kołysze się szyderczo nad nami. Pełne usta podkreślone karminową szminką uśmiechają się lubieżnie. Dana wypełnia całą salę takim seksapilem, że faceci wokół już pożerają ją po kawałku. – A gdzie Kinga i Zośka. Przyjdą?
Dziwne, że Dance brakuje towarzystwa takiej mimozy jak Kinga czy roztrzęsiona Zośka. No, wreszcie zjawiają się obydwie w drzwiach. Cóż ta Zośka założyła na siebie? A raczej chyba zapomniała się ubrać. Ta kiecka wygląda jak kwiecisty abażur z babcinej lampy.
– Zosia, Kinia, jak miło Was widzieć – piszczy Lidunia.
– Ja pitolę, Zośka, gdzie nabyłaś to straszydło, co masz na sobie? – Danka odpala z grubej rury.
– Oj, kochane, nie zdążyłam się przebrać. Raz dwa z roboty, po zakupy, auto z warsztatu. Wszystko, żeby zdążyć do Was.
– Za to Ty, Danusiu, wyglądasz zmysłowo! – Kinia uprzejma do bólu jak zwykle. – Lidzia to piękna jak zwykle. Jak tam Twoje rozwodowe problemy? Idą ku końcowi?
– Nie przyszłam tu roztrząsać swoich problemów i rozmawiać o tym podłym gnomie – dąsa się Lidka.
– Hahaha – szczery śmiech Danki rozlega się po sali.
– No, nareszcie zaczynasz gadać do rzeczy, wycieraj łzy w serwetkę i… zamawiamy, dziewczyny!
5 różnych kobiet
5 różnych kobiet siedzi przy stoliku. Zajadają się sałatkami, krewetkami, deserkami. Popijają winem, margaritą, koktajlami. 5 kobiet, tak odmiennych, o różnym statusie społecznym, finansowym, obyczajowym i jakim tam jeszcze można wymyślić. Znają się już 30 lat, od liceum.
Co miesiąc, co dwa, lub tylko telefonicznie kontaktują się i omawiają swoje życie w szczegółach, krok po kroku. Dobre rady, złośliwie uwagi, a czasem pojechanie z grubej rury. Czasem rozczarowania, łzy, rozmazane tusze i opróżnione butelki z winem. Czasem śmiech do rozpuku, film w kinie, sztuka w teatrze, koncert. 5 różnych kobiet zazdrości sobie… no właśnie, czego… dużego biustu, zajebistych ciuchów, nienagannych manier, kariery zawodowej, poukładanej rodziny. 5 różnych kobiet nie może bez siebie żyć od ponad 30 lat.
A ja, intelektualistka ze skłonnościami do przesadnego altruizmu, siedzę i zastanawiam się, co nas łączy, bo raczej więcej dzieli.
Rozmówki kobieco-kobiece
-Dana, ty to masz piękne kolorowe życie, wyjazdy, własna kasa, faceci i taka seksowna jesteś – ułożona Kinia tęsknym wzrokiem spogląda w ekstremalne życie Dany.
-No co ty, Kinia. Ja już zmęczona tym jestem, szampańskie życie, z którego dawno bąbelki zwietrzały. Ty masz życie cud miód, lukrowane, poukładane, takie na wymiar.
-Lidzia, a ty? Pozbierałaś się? – pyta Zosia wyraźnie zmartwiona.
-Tak, Zosiu, mój niegodziwy mąż zostawił mi niezły mająteczek, żeby ukoić swoją udręczoną wyrzutami sumienia duszę. Snuję się teraz samotnie po tym jego pałacu, jak jakaś biała dama.
-Dobrze, że ma takie głębokie to sumienie i kieszeń – odpala zgryźliwie Danka.
-A mnie się już całkiem nie chce wracać do tego mojego kieratu domowego – Zośka gotowa zaraz rozpłakać się.
-Zosia, nie smuć się, przyjedziesz latem do mnie na Mazury, odpoczniesz sobie – Kinia jak zwykle wdzięcznie pocieszająca.
-A ty co tak cicho siedzisz i rozmyślasz. Mów zaraz, co u Ciebie – dochodzi do mnie donośny głos Danki.
-Nic szczególnego – odpowiadam jak zwykle.
-No, dziewczyny, zdrowie, za nas, za nasze spotkania, za miłość przeszłą i przyszłą, za to że nam się jeszcze chce – wznoszę toast, żeby pozbyć się niewygodnego tematu.
Siedzą, gadają, śmieją się, za chwilę płaczą, złoszczą na siebie, na innych. Dogadują sobie i pocieszają na zmianę. Gadają głupoty, żeby za chwilę błysnąć życiową mądrością. Już żadna nie widzi abażurowej kiecki. Zmysłowe perfumy dawno zwietrzały. Tulą się do obfitego matczynego biustu zmysłowej przyjaciółki.
Do czego potrzebne kobietom kobiety?
I tak mi się wymyśliło, że my spotykamy się, bo tak. Bo każda taka inna obdarowuje tę drugą inną tym, co ma. Bo tamta czerpie z tej jej inności, karmi się nią i czuje się silniejsza. Dzielimy się między sobą tym, co mamy, dzielimy się sobą. I chociaż drwimy, ironizujemy, to jest w tym wiele czułości, której tak brakuje każdej z nas. Między sobą nie musimy niczego udowadniać i udawać, nie ma żadnych gierek.
One nie traktują Cię jak… co najmniej… lekko niedorozwiniętej. Tu nie musisz być zaradna, perfekcyjna, udowadniać, że jesteś najdoskonalszą matką świata, najgospodarniejszą żoną, najambitniejszą bizneswoman, że dajesz radę, że wszystko super, że te dobrze skrojone ciuchy i życie, to szczyt marzeń. Wśród nich nie musisz grać, udawać zołzy albo damy. Przejrzą Cię na wylot i pod tą maską zajebistości ujrzą kruchą, delikatną, pełną obaw, spragnioną miłości kobietkę.
Wśród nich możesz się wyśmiać, wypłakać, upić i spokojnie zrobić obciach. Babski świat rządzi się swoimi prawami. Tu szczerość miesza się z kpiną i nikt się nie obraża,… no może tylko na chwilę. Bo choć każda z innej bajki w głębi duszy takie same. Taka sama samotność, takie same marzenia, takie same emocje. Kto by to zrozumiał… chyba nawet one nie rozumieją…
Tak więc, Droga Kobieto… doceniaj i szanuj przyjaciółki, koleżanki, znajome, młodsze, starsze, piękniejsze, brzydsze, jakiekolwiek. Kiedy zbrzydnie Ci rola męczennicy albo wiecznie cudownie szczęśliwej, albo takiej nijakiej, albo przezaradnej, albo takiej co to ma wszystko jak należy,…
…Babska Grupa Wsparcia będzie lepsza niż niejeden psychoterapeuta.
Tyle Bab i Jedna Dusza.
Odpowiada Wasza Baba,
Ups!… Kobieta, Dorota 😉
Jak zwykle w samo sedno. Podziwiam Ciebie za wszystko co robisz, jak piszesz i jaka wogóle jesteś.
Wróciłam do pracy po macierzyńskim i nie mogłam się odnaleźć w świecie pomiędzy dom-praca-dziecko. Nikt mi nie pomaga, mąż również zapracowany, a że ja mam miękkie serce to swój czas wolny poświęcam zarówno córce jak i mężowi. Jednak dopadł mnie kryzys, a moje najlepsze przyjaciółki dzieci mają już dawno odchowane. Jedyne co mi mogły poradzić, to żebym nabrała więcej dystansu i pomyślała o sobie być może pod kątem jakiegoś wspomagacza bo mizernie wyglądam 😛 taka dobra rada , więc o sobie pomyślałam… zrobiłam badania okazało się, że mam anemię i jestem przemęczona, męża zagoniłam do tego samego, wprowadziliśmy lepsza dietę jadamy codziennie w domu porządny zdrowy posiłek, zafundowałam sobie słynne krople z konopnej farmacji o magicznej nazwie „RELAX” i tak się teraz codziennie relaksuję i regeneruję. Nabieram wigoru i zalecanego DYSTANSU do życia. Jednak nadal uważam, że nawet małe marudzenie w babskim gronie od czasu do czasu dobrze mi robi.
Dzięki bardzo. To dla mnie najlepsza recenzja i motywacja Grażynko.
Dorciu, Twoje teksty to nasze lustro. Pozwalaj nam przeglądać się w nim częściej…….😊
Dorotko, Twoje felietony są jak lustro, w którym każda z nas może zobaczyć swoje odbicie. Bądźmy dla siebie wsparciem, a Ty nam w tym pomagaj😊
Dzięki Beatko. Tak marzy mi się, żeby kobiety przestały ze sobą rywalizować a zaczęły się wspierać i w trudnych chwilach i w sukcesach.
bardzo fajne, pozytywne i prawdziwe 🙂