Życie przypomina szlak. Może być ciężko, może brakować tchu. Można przystawać, by odpocząć przed dalszą podróżą. Warto iść swoim tempem, pozwolić sobie na słabość. Docenić, co za nami, zaciekawić się tym, co dopiero może się wydarzyć. I ruszyć przed siebie.
Przy wejściu na szczyt zawsze jest najtrudniej. Ważne, by unieść głowę, popatrzeć na cel i powiedzieć: „Idę do Ciebie”, a wtedy nowe siły wstąpią i poprowadzą nas do niego. I choć czasami tego nie zauważamy, skupieni na przykład na utrzymaniu wizerunku „sama dam sobie radę, jestem twarda”, to naprawdę na szlaku nigdy nie jesteśmy sami. Tak jak ja wtedy w Bieszczadach spotykałam na drodze ludzi.
Niektórzy idą w tę samą stronę, inni w przeciwną. Z niektórymi miło pogawędzimy, innych twarzy nawet nie zapamiętamy. Są też tacy, którzy podadzą rękę, podzielą się kanapkami lub pożyczą płaszcz przeciwdeszczowy. Na drodze zawsze są ludzie.
FRAGMENT KSIĄŻKI „Ta, która idzie”
Takie drogi mnie kręcą, chociaż pod górkę, to z szerokim horyzontem i rozległą perspektywą