KG: Jaki stosunek do byłych więźniarek mają pracodawcy? Na ile chętnie przyjmują kobiety skazane do pracy? Czy wiedzą, że kobieta wyszła z więzienia i szuka pracy?
AP: To zależy od tego, czy są wymagane dokumenty o niekaralności. Zdarzają się przypadki, że pracodawca nie pyta, zależy mu na rękach do pracy. Wtedy ten problem znika. Ale jeżeli wymagane są dokumenty o niekaralności wtedy ta informacja trafia do pracodawcy. Jeżeli skazani nie mieli wcześniej pracy lub nie prowadzili własnej działalności gospodarczej, do której mogą wróci,ć to pierwsze kroki kierują do urzędu pracy. W kolejce są jednymi z ostatnich, którzy tę pracę dostaną. Bo przed nimi są ci, które właśnie stracili pracę, samotne matki, samotni ojcowie, bezrobotni, cały przekrój społeczeństwa. Zatrudnić byłego skazanego to ryzyko, tego społeczeństwo się boi.
KG: Jak temu zaradzić?
AP: Wychodzimy naprzeciw lękom pracodawców i pokazujemy im, że za więziennymi murami siedzą fachowcy. Temu służy zatrudnianie już na etapie odbywania kary pozbawienia wolności. Pracodawcy mogą zobaczyć, że są tu dobrzy pracownicy, wykształceni, chętni i wdzięczni za pracę. I to działa. A jeśli ktoś nie ma zawodu, to pomagamy go zdobyć. Staramy się tak wybrać kursy i szkolenia, aby były dopasowane do tego, czego wymaga rynek pracy.
KG: Była Pani wychowawcą, więc ma Pani obserwacje dotyczące lęków kobiet związanych z powrotem do normalnego życia.
AP: Lęki są różne. Zależy, za co kobieta trafiła do więzienia i jaki tryb życia prowadziła przed skazaniem. Jak wcześniej nadmieniłam, są kobiety, które były uzależnione i które żyły w środowisku patologicznym. Zdają sobie sprawę, że do tego środowiska wrócą. Bo nie mają pieniędzy lub możliwości wyjechać ze swojego rodzinnego miejsca. Zdają sobie sprawę z zagrożenia. To może być kwestią czasu, kiedy wrócą do narkotyków, alkoholu, kradzieży. To jest bardzo duża obawa. Sporo kobiet obawia się jak przyjmą je dzieci. W ogóle jak przyjmie je rodzina. A to zależy od tego, jak ułożyły sobie w trakcie odbywania kary pozbawienia wolności, relacje z rodziną. A różnie bywa. Czasami dzieci są malutkie, a wyrok jest długi i jak dzieci nie odwiedzają mamy w więzieniu to, gdy wraca to dzieci nie chcą mamy. Mamą jest babcia, ciocia. A biologiczna mama jest obcą osobą, bo one jej nie znają. Lęki są bardzo różne: czy sobie poradzą, co je czeka, czy znajdą pracę. Wbrew pozorom mają podobne lęki jak my przed problemami życia codziennego. Pomimo tego, że w więzieniu pracują, uczęszczają na zajęcia, mają możliwość w pewnym, niewielkim stopniu organizować sobie czas więzienny to przez kilka lat podporządkowują się stałemu rytmowi dnia: rano pobudka, mycie się, śniadanie, praca, zajęcia własne, obiad, zajęcia własne, programy readaptacyjne, kolacja, czas dla siebie, cisza nocna. Przez kilka lat wpadają w rutynę życia, w którym za nich myśli system. Wyjście z niego powoduje przerażenie.
KG: Trzeba życie wziąć we własne ręce, a więźniarki nie są do tego przyzwyczajone.
AP: Nie są. Odzwyczajają się od tego. Ile osób denerwuje się tym, że pojawia się w życiu istotna zmiana? Podobne uczucia przeżywają kobiety opuszczające więzienie. Tylko, że te uczucia są dużo głębsze z uwagi na to, że długi czas przebywały w izolacji penitencjarnej. Nie są przekonane, czy są gotowe do opuszczenia murów więzienia.
KG: Jak to jest być wychowawcą w więzieniu?
AP: Byłam wychowawcą na oddziale męskim i kobiecym. U kobiet całkiem inaczej pracuje się niż u mężczyzn. Są zupełnie inne problemy. Kobietom na początku jest trudno zaakceptować, że są zależne od obcych ludzi w najprostszych nawet sprawach. Ciężko się dostosować, gdy trzeba poprosić o talon na środki higieniczne, potrzebne każdego miesiąca, gdy nie można zakręcić włosów, nie ma dostępu do różnych kobiecych drobiazgów, bo nie przewiduje tego regulamin. Określona liczba odzieży, trzeba chodzić w tzw. umundurowaniu skarbowym, czyli więziennym, bo tak przewiduje przepis. Poza tym skazana trafia do celi z innymi kobietami. To są obce osoby, różne charaktery, a pojawia się tęsknota za rodziną, potrzeba wyżalenia się, popłakania sobie. Przez to nawiązują się zresztą przyjaźnie więzienne.
KG: Kobiety się wspierają?
AP: Bardzo. To też różni je od mężczyzn. Skazane kobiety zawierają przyjaźnie, które niejednokrotnie trwają na wolności. Są mocne. Jedna drugą wspiera, pocieszy, pomoże. Tworzą pewną enklawę, rodzinę zamkniętą w jednej celi. Mają potrzebę bliskości, posiadania pewnej formy rodziny, nabytej w więzieniu. Na początku kary kontakt z bliskimi nie jest na tyle częsty, aby otuchę dostać z zewnątrz. Szukają takich osób, z którymi mogłyby przetrwać czas pobytu w więzieniu.
KG: To wzruszające. Dziękuję bardzo za rozmowę.
AP: Ja również dziękuję.
Zostaw odpowiedź