Tego dnia czuła się rozleniwiona. Siedziała w fotelu i nigdzie nie miała ochoty wychodzić. Dzieci ciągnęły ją na zakupy. Nie. Nie chciała. Całą sobą nie chciała wychodzić z domu. Odpuściły w końcu. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej matka zgarnęła dzieciaki i we trójkę ruszyli do drzwi. W progu zapytali jeszcze, co jej kupić. Rzuciła, że chętnie zje lody. Czekoladowe z posypką orzechową.
-Okej, mamo! – usłyszała zadowolony głos I… w momencie kiedy prawie drzwi zamknęły się za jej rodziną, niespodziewanie wstała.
-Idę z wami! – krzyknęła.
*
W tym samym czasie, kiedy dzieci szykowały się do sklepu, a ona uparcie tkwiła w fotelu, około sześćdziesięcioletni mężczyzna wsiadł na rower. Właśnie zbliżał się do osiedlowej uliczki obok cmentarza, kiedy ona wyszła i stanęła w drzwiach klatki schodowej.
*
Babcia, jedenastoletni chłopiec i piętnastoletnia dziewczynka poszli w lewo, jak nakazywała logika, bo tam zaparkowany był ich samochód.
Ona, nie wiadomo czemu skierowała się w prawą stronę. W tej samej chwili zobaczyła około sześćdziesięcioletniego mężczyznę jadącego rowerem. Właśnie przejeżdżał na wysokości muru cmentarza. Na jej oczach mężczyznę „wyrzuciło z roweru”. Zaczęła biec w jego kierunku.
*
Leżał na ulicy, kiedy do niego dobiegła. Jego ciało stawało się granatowe, twarz paraliżował grymas. Ręce wyginały się i sztywniały. Wszytko trwało ułamki sekund… Nie liczyła. Na jej oczach umierał człowiek. Zdążyła krzyknąć do syna, by podał jej telefon babci. Zadzwoniła. Natychmiast przyjechało pogotowie. Ratownik rozerwał koszulę na piersiach mężczyzny. Białe, drobne guziki wystrzeliły w górę, po czym rozsypały się po szarej, betonowej powierzchni osiedlowej uliczki, na której, niczym wierny pies, leżał rower obok swego umierającego pana. Resuscytacja. Sygnał karetki.
*
Spojrzała na rower. Telefon. 997. Dyżurny policjant w ciągu paru minut przysłał radiowóz po rower.
*
Podjechała na SOR. Stanęła pod salą, w której ratownicy kontynuowali akcję ratunkową. Kiedy jeden z nich wyszedł, przedstawiła się i zapytała, czy on żyje.
-Dzielnie się Pani spisała. Uratowała mu Pani życie.
Rozpłakała się. Płakała. Płakała długo.
*
Każdego dnia możesz stać się Aniołem Stróżem dla drugiego człowieka.
Każdego dnia możesz stać się narzędziem w rękach Boga.
Oto dowód na to, jak wiele jesteś warta. To stanowi, jak bardzo ważnym elementem świata jesteś.
Zostaw odpowiedź