Swojej pierwszej pracy oddała całe serce. Sukcesy przychodziły jeden po drugim. Kiedy trzeba było odchodzić, długo płakała. Ktoś zajrzał do jej gabinetu i prędko się wycofał, onieśmielony widokiem zapłakanej kobiety. Strumienie łez rozpuszczały puder na jej policzkach, ściekając mieszaniną tuszu, cieni do powiek i fluidu. Dopiero kiedy zaczęło lecieć jej z nosa, spróbowała opanować żal, smutek i zapowiedź tęsknoty za tym, co właśnie miała zostawić.
Wydawało jej się, że nigdy nie zapomni tych ludzi. Nie wydawało jej się możliwe, by stracili ze sobą kontakt.
W niedługim czasie okazało się, że każdy poszedł w swoją stronę. Za bardzo angażowała się. Za bardzo.
*
Kiedy została mamą, każdą wolną chwilę spędzała z córeczką. Czytała jej książki, zabierała do teatru. Rozwiązywała z małą rebusy, rysowała z nią, spacerowała, zabierała do Łazienek i ZOO. Inwestowała, by córka miała to, czego ona nie miała. Dziecko rosło. Ona nie spotykała się z żadnym mężczyzną, bo przecież miała dziecko. Ono było najważniejsze. Gdy zaraz po maturze, córka oświadczyła, że się wyprowadza, poczuła, że została sama. Płakała. Strugami mieszaniny tuszu do rzęs, cieni do powiek i fluidu, które zostawiały czarne ślady w zagłębieniu zmarszczek pod oczami.
-Mamo będę codziennie dzwoniła. Będę do Ciebie przyjeżdżała.
W niedługim czasie okazało się, że córkę pochłonęło jej nowe, dorosłe życie. Za bardzo angażowała się w swoje macierzyństwo. Za bardzo.
*
Krystynie, którą poznała w spółdzielni inwalidów, też pomagała za bardzo. Jeździła, by ją bronić, kiedy pijany Krzysiek podnosił na nią rękę. Woziła na zakupy i do lekarza. Kupowała śliczne sukieneczki jej córeczce, której została matką chrzestną. Była na każde niemal zawołanie niepełnosprawnej koleżanki, żony alkoholika.
Pewnego dnia Krzysiek zachorował i przestał pić. Zaczęło im się coraz lepiej układać.
Nie była już potrzebna. Krzysiek już nie pił i nie bił. Córka im urosła. Krysia miała swój samochód dostosowany do niepełnosprawności.
Nie była dla nich tak ważna jak chciała być.
*
Zaczęła chorować. Wszyscy, pochłonięci swoimi sprawami, nie za bardzo mieli czas, by przy niej być. Czasami wpadali lub dzwonili, a następnie pędzili dalej do swojego życia. Czy byli źli? Niewdzięczni? Wredni albo nic nie warci? Czuła się zdradzona, opuszczona. Miała żal.
A oni? Po prostu żyli swoim życiem.
A ona? Ona już wiedziała, że za bardzo angażowała się. Jedyną relacją, w którą zainwestowała za mało, była relacja z samą sobą.
*
Czasami tak mocno chcemy czuć się potrzebne i ważne, że angażujemy się za bardzo.
Może tak często czułyśmy się nieważne, niepotrzebne dla mamy lub taty…
*
Jedyną relacją, w którą warto angażować się i nie obawiać się o to, że angażujemy się za bardzo, jest relacja z Samą Sobą.
Kiedy wszyscy odchodzą do swoich spraw, zostajesz właśnie sama ze sobą.
Kasia prowadzi sesje indywidualne z rozwoju osobistego i warsztaty o relacjach dla kobiet, jak i mężczyzn.
Jeśli czujesz potrzebę zmiany w swoim życiu skontaktuj się z Kasią przez naszą redakcję: redakcja@tebaby.pl
Zostaw odpowiedź