Ona: Utknęłam.
On: Utknąłem. Chyba razem utknęliśmy.
Ona: Nie chcę tu tkwić.
On: Boję się dalej iść.
I tak stali. Grząski muł wciągał ich coraz głębiej. Nogi zaczęły jej drętwieć. On stał. Był od niej dużo wyższy i silniejszy fizycznie. Jego lęk, był proporcjonalnie większy od jej lęku. Ruszyła do przodu. Trzymała go za rękę. On powoli zaczął przesuwać się za nią. W pewnym momencie obejrzał się a siebie. Znowu zatrzymał się.
*
Ona: Chodź, nie zatrzymujmy się.
On: Nie mogę, boję się. Zostawiłem coś ważnego na tamtym brzegu.
Ona: Wezmę Cię na plecy.
Zawahał się. W końcu objął ją jak ranny, który ostatkami sił zdaje się na ramiona towarzysza broni.
Muł zdawał się coraz bardziej grząski. Traciła na siłach. Uginała się pod ciężarem męskiego, bezwładnego ciała.
Ona: Będzie dobrze. Pamiętasz? „ Nikt nie zostaje”.
On: Nie dam rady.
Upadła.
*
Teraz stała na drugim brzegu. Przed oczami co chwilę stawał jej obraz, kiedy to z trudem wyczołgała się spod bezwładnego mężczyzny. Patrzyła na miejsce, w którym go pozostawiła. Pierś uniosła się w głuchym szlochu. Drżącą dłonią otarła wilgotną kroplę toczącą się do kącika ust.
-Musiałam ratować siebie – wyszeptała. Chciałam dać sobie szansę.
*
Odwróciła się. Wiatr przegonił chmury, ustępując miejsca słońcu. Wystawiła zmęczoną, delikatną twarz, by ją ogrzało.
-Idę do Ciebie. W życie.
*
Uniósł głowę. Nie pamiętał co go zbudziło. Spojrzał w stronę oddalającej się sylwetki kobiety.
Nie wiem, co było z NIM dalej. Czy przeżył, czy zawrócił, czy zbiera siły, by ją dogonić. Nie wiem.
Mimo wszystko, trzeba ratować siebie.
Zostaw odpowiedź