Znasz to uczucie gdy świat wali Ci się na głowę? Gdy wszystko jest do tak zwanej „dupy”? Och, jak cudnie byłoby wtedy po prostu zamknąć oczy i obudzić się już „po wszystkim”. Niewykonalne? A jednak…
Jej się udało. Przespała największy życiowy galimatias, by obudzić się w idealnym świecie – oto Śpiąca Królewna.
***
Dziś będziemy opierać się na wersji Disneya, gdyż oryginalna jest dość drastyczna. Baśń autorstwa Charles′a Perraulta z XVII w. znacznie różni się od tej, która jest w powszechnym obiegu.
Warto wspomnieć, że w większości wersje bajek, które znamy, różnią się od tych opowiadanych paręset lat temu. Dziś wszystko jest wygładzone i podane na srebrnym talerzyku. Kiedyś bez pardonu, wprost pisano i mówiono o tym, o czym dziś zawstydzeni milczymy. W wersji Charles’a Perraulta, książę nie budzi królewny pocałunkiem, a zbliżeniem seksualnym. Dokładniej to budzi się ona dopiero po tym jak urodzi mu dzieci. Istnieje też druga część, w której teściowa Śpiącej Królewny zdradza swe kanibalistyczne zapędy. Aż gęsia skórka przechodzi. Ale spokojnie, my skupimy się na tych srebrnych talerzach.
O czym ta historia?
O dziewczynie, która ma po prostu farta. I wreszcie można zrozumieć powiedzenie: „Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”.
Aurora, bardziej znana pod pseudonimem Śpiąca Królewna, jest niezwykłą księżniczką. Co ciekawe, w filmowej wersji Disneya, tytułowa bohaterka występuje jedynie 18 minut. Cała bajka trwa 1 godz. i 15 min., a ona pojawia się na ekranie przez 18. To chyba idealnie oddaje jej życie. Totalnie nieobecna.
Naznaczenie
Śpiąca Królewna jest nieobecna do tego stopnia, że w wersji Charles’a Perraulta nie ma nawet imienia – jest po prostu królewną. Bracia Grimm nazywają ją Różyczką, a Disney i Różyczką i Aurorą. Oba imiona są pochodzenia łacińskiego. O ile Róża można odczytać jako delikatną i tajemniczą kobietę, o tyle Aurora to imię oznaczające „jutrzenkę”. Czy to złośliwa nazwa? Może lepiej było ją nazwać Luna? Chyba że „jutrzenka” to zapowiedź jej przebudzenia.
„Zła wróżka”
Aż chciałoby się napisać biedna wróżka. To najsmutniejsza z postaci tej bajki.
Jak to było?
Więc jest sobie Para Królewska, która wyprawia przyjęcie dla nowonarodzonej córeczki. Zapraszają wszystkich, prócz jednej wróżki. Jedna, jedyna zostaje pominięta. Zapomniana. Ależ podłość ze strony Pary Królewskiej. Jak się mogła poczuć Wróżka? Kompletnie nieważna. Stanęła przed wyborem jak każda kobieta w tej sytuacji:
- Unieść się honorem i udać obojętną.
- Pójść na imprezę i narobić rabanu.
Starczyło jej odwagi. Godne pozazdroszczenia. Wybrała opcję nr 2. Więc wchodzi na imprezę i wszyscy zamierają. Już wiedzą, że popełnili błąd. Mała Aurora leży sobie spokojnie w kołysce nie spodziewając się niczego. Jak zawsze nieświadoma. Czas prezentów, wiec i Ona daje prezent małej księżniczce. W dniu 16 urodzin Aurora ma ukłuć się w palec i umrzeć! Fakt, trochę przegięła z tą zemstą, ale chyba same wiecie do czego może być zdolna wkurzona i zraniona kobieta – dla tych co nie wiedzą – do WSZYSTKIEGO! Aurora to jednak dziecię w czepku urodzone, więc „dobra wróżka” zmniejsza moc zaklęcia i zamienia śmierć na sen.
Kochany tata
Król oczywiście myśli, że jest szansa na wymiganie się od odpowiedzialności. Każe spalić wszystkie kołowrotki. Co więcej oddaje córkę na wychowanie dobrym wróżkom do leśnej chatki, gdzie żyje sobie jako Różyczka. Odcięta od świata, od tego całego przepychu i niepotrzebnych konwenansów. Żyje sobie pięknym i beztroskim życiem wieśniaczki, nie wiedząc kim jest, by zła wróżka jej nie dopadła. Czy ześwirowała? To prawdopodobne, będąc odgrodzoną od wszystkiego i wszystkich ale nie wiemy tego. Może i lepiej jej było i spokojniej tak żyć.
Jednak, jak zdążyłyście zauważyć przeznaczenia nie da się oszukać. Zupełnym przypadkiem, który nie istnieje, więc zapewne przeznaczeniem, wiedziony los sprawia, że Aurora poznaje Filipa (którego ojciec i tak wybrał jej na męża, gdy była jeszcze w kołysce… ale oni tego nie wiedzą) i zakochują się w sobie. I wtedy rozpoczyna się wielki odwet pamiętliwej wróżki. Książę zostaje uwięziony, a Aurora kłuje się wrzecionem w palec – zasypia, a wraz z nią za pomocą dobrej wróżki cały dwór.
Zamek dookoła obrasta krzewami i zaroślami nie do przebycia. Totalny bezład. I wtedy pojawia się On, dzielny i waleczny Filip. Dzięki swemu uporowi i determinacji, wiedziony uczuciem, jakim zdążył obdarzyć już Aurorę – w końcu to miłość od pierwszego wejrzenia była – pokonuje wszystkie przeszkody i łączy się pocałunkiem z księżniczką. A potem już tylko żyją długo i szczęśliwie.
To Disney. Bo Charles skazuje Aurorę na sto lat snu i miłość z przypadkowym księciem. Swoją drogą, ciekawe co zapachem może przypominać oddech kobiety po 100 – letnim śnie.
My
Czy warto być tak bierną w życiu? Może to jest sposób – odpuścić i poczekać jak się ułoży. Może warto darować te wojny, przestać się w nie angażować i żyć sobie słodkim życiem wieśniaczki, a gdy trzeba – zasnąć, by obudzić się przez pocałunek z chłopakiem 98 lat młodszym, do tego dzielnym i bogatym. Z drugiej strony być nieobecną i nie brać udziału w swoim życiu? Może należy pójść tym tropem by zamykać oczy gdy nie chce mi się bić, a otwierać gdy znów chcę żyć. W zasadzie cóż w tym złego?
PS Jak myślicie, czym może być nasz stuletni sen?
Zostaw odpowiedź