P.: A jaki kierunek skończyłaś?

K.: Z wykształcenia jestem technikiem usług kosmetycznych. Później skończyłam promocję zdrowia, a jeszcze później pedagogikę sądowo – penitencjarną.

P.: Więc mogłabyś pracować jako kurator sądowy i opiekować się takim Adamem?

K.: Właśnie nie. Jestem zbyt emocjonalna. Moja Mama jest kuratorem i widzę, jak przeżywa swoją pracę, w której zdarzają się bardzo trudne interwencje. Faktycznie, szłam na studia w tym kierunku, żeby być kuratorem, ale nie było w tym namów mamy. Rodzice nie mówili mi, że mam być np. lekarzem, choć są tacy, którzy narzucają swoim dzieciom kierunek dalszej edukacji, prawda? U mnie absolutnie tak nie było. Miałam wolną rękę, ale sama jeszcze wtedy nie wiedziałam czego chcę.

W liceum chciałam iść na dziennikarstwo, ale moja polonistka totalnie zraziła mnie do języka polskiego. W trzy lata zmiażdżyła moje wyobrażenie o tym, co chcę robić. Uważała, że jestem ambitna, ale leniwa. Na złość jej po prostu nie robiłam nic i się nie uczyłam.

P.: Rozumiem, że jednak plan na życie już masz – zajmiesz się pisaniem.

K.: Tak, to jest mój plan.

fot. Monika Smykowska – Golec

P.: Jeśli mowa o pisaniu, w Twoich książkach charakterystyczny jest brak podziału na rozdziały.

K.: Tak, ale to tylko w tych dwóch powieściach, ze względu na to, że pisałam je odcinkami. Na początku było to tylko opowiadanie, które rozbudowywałam i, jak wspomniałam, nie miałam zamiaru tego wydawać. W moich kolejnych tytułach, które piszę od dwóch lat, jestem już bardziej świadoma wszystkiego – są rozdziały lub inny podział treści. Ale tutaj, w tych dwóch pierwszych seriach faktyczne tego podziału brakuje.

P.: Czy przewidujesz historie bardziej rozbudowane, wielowątkowe, w których bohaterów będzie więcej, np. sześciu? Może pisanie równolegle o dwóch czy trzech parach, których losy w pewnym momencie życia przeplatają się, np. w punkcie zwrotnym Twojej historii.

K.: Nie zastanawiałam się nad tym. Zawsze, jeśli podchodzę do realizacji jakiegoś pomysłu, to skupiam się na parze głównych postaci, rozbudowując ich wątek. Ewentualnie dodaję jednego bohatera i tworzę miłosny trójkąt.

6 komentarzy

  1. Daria

    Cudowne!!! Piękna pisarka, super wywiad, zdjęcia mega. Znam książki i polecam Ci Kosinus!!!

    Odpowiedz
  2. Adela

    Żenuje mnie poziom twórczości pani Katarzyny. To proza niskich lotów dla kur domowych. Kobieta nudziła się w pracy i „zaczęła czytać” (wiem, wiem, lepiej późno niż wcale, jak w szkole się nie czytało, to chociaż w pracy). Przeczytała Greja, przeczytała Crossa i nagle uznała, że wie o pisaniu tyle, żeby napisać swoją książkę. W szkole nie lubiła polskiego i przyznaje, że się do niego nie przykładała. Książek nie czytała. To ja się pytam, na jakiej podstawie ta kobieta mogła napisać coś dobrego? Pierwsza zasada szkół pisarskich mówi o tym, że aby pisać, trzeba najpierw czytać. Aby napisać jedno słowo, trzeba przeczytać tysiąc. Nic dziwnego, że to zostało wydane ze współfinansowaniem, bo nikt by nie przyjął „dzieła” napisanego na poziomie blogów prowadzonych przez 13-latki (chociaż Grej nie jest napisany lepiej – co świadczy jedynie o osobach, które się nim zachwycają). To przykre, że erotykę piszą głównie osoby, które nie mają nawet podstawowej wiedzy na temat pisania. O autorce świadczą jej własne słowa w tym wywiadzie – potwierdza, że nie ma umiejętności. Redaktor subtelnie próbuje jej zasugerować, że jej bohaterki są nijakie, bezbarwne, jednakowe – wszystkie uległe i nudne do oporu, ale ona zdaje się nawet nie zauważyć, że to coś złego. Bohater powinien być aktywny. Bierne postacie są najgorszymi z możliwych. Kobiety, które tworzy pani Katarzyna są niezrównoważone emocjonalnie i mają inteligencję na poziomie gimnazjalisty. Nie takich kobiet nam trzeba w literaturze. Inna sprawa to fakt, że w każdej kolejnej książce możemy spodziewać się tego samego – miłości głównych bohaterów opartej na pierwszym zauroczeniu (po co komu coś głębszego?) silnego faceta do słabej, biernej kobiety. Każdego z bohaterów da się opisać jednym słowem, bo nie mają charakterów. Każdy jest taki sam – on ma siłę i „trudne doświadczenia”, a ona jest piękna i chce mu pomóc. Wątki poboczne nie istnieją. Bohaterowie poboczni nie istnieją – są tylko marionetkami w służbie głównej linii fabularnej. To jest kwintesencja złej książki.

    Odpowiedz
      • Ewa

        Po to samo, po co wydawać. Każdy autor może pisać po swojemu, a każdy czytelnik może mieć swoje zdanie na temat tego, co tenże autor, wydając, poddał pod publiczną ocenę. To, czym inni się zachwycają, reszta może uznać za zwykły gniot. Osobiście w pełni zgadzam się z każdym zdaniem Adeli.
        Pisać może każdy, jednak nie każdy potrafi.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany