Jak się kochamy w domu?
Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością.
Éric-Emmanuel Schmitt, Małe zbrodnie małżeńskie
Dla Was…
OSOBY:
SARA
MAX
DOSTAWCA PIZZY
SYPIALNIA
Zima. Luty. Kraków. Stare Miasto. Mieszkanie odrestaurowanej kamienicy. Sypialnia. Duże łóżko. Na nim czerwone i fioletowe poduszki, satynowa pościel. Pod kołdrą leży półnagi mężczyzna. Wysoka, ażurowa lampa ciepłym światłem pada na ścianę. W prawym rogu biała toaletka. Przy niej kobieta w satynowym szlafroku…
MAX: Kładziesz się?
SARA: Nie, a co?
MAX: Chcę z Tobą poleżeć.
SARA: A ja chcę nałożyć krem na nogi. [Odpowiada, wmasowując krem w lewe udo.]
MAX: I co Ci po tym kremie?
SARA: [szepcze poirytowana] Gówno…
MAX: A to ja też poproszę [Wystawia owłosioną łydkę za kołdrę. Sara nie odpowiada. Unosi lewą brew na znak swojego zniesmaczenia i pogardy.] No, co? Te Twoje herbatki nie działają.
SARA: Wciąż mnie nie bawisz.
MAX: No przecież widzę, że się śmiejesz.
[Sara zakręca różowy krem. Odkręca biały. Wklepuje go w twarz.]
MAX: Połóż się koło mnie, Saro…
SARA: I po co tak mruczysz?
MAX: Chcę być seksi. Jak kociak.
SARA: Bardziej przypominasz borsuka. [Urażony Max nic nie odpowiada.] No przecież widzę, że się śmiejesz.
[Max poprawia poduszki, naciąga kołdrę, odwraca się. Bierze do ręki telefon.]
SARA: I będziesz grał, tak?
MAX: Zapadam w sen zimowy.
SARA: To po co Ci telefon?
MAX: Zajmij się kremowaniem.
SARA: Skończyłam.
MAX: Skończyłaś, jak ja zacząłem grać.
SARA: Czyli przyznajesz, że grasz.
MAX: [cierpko] Tak, rozszyfrowałaś mnie…
SARA: [stanowczo] Odkładasz telefon.
MAX: Nie, a co?
SARA: Tam nie było znaku zapytania. [Wskakuje na łóżko.] Jak pachnę? [Rozkłada się, podtykając mu pierś pod sam nos.]
MAX: Jak świeczka toaletowa.
[Sara zrywa się. Zabiera poduszkę. Idzie na drugą stronę łóżka. Wciska ciało w kąt.]
MAX: Oj, Saro… [Obejmuje ją w pasie. Ona strzela go plaskiem w rękę.]
SARA: Nie mam już ochoty.
MAX: A miałaś?!
SARA: Dokładnie. Czas przeszły.
MAX: [spanikowany, mocno gestykuluje] Och, nie, proszę, co mam zrobić?! Gra wstępna? Proszę bardzo! Długa, krótka, szybka, wolna, gwałtowna. Tylko góra, tylko dół. Słowa, bez słów. Z mruczeniem, albo nie. Co mam zrobić?
SARA: To na nic, Max. Już trudno. Uleciało.
MAX: Co uleciało?
SARA: Pragnienie.
MAX: Pragnienie nie ulatuje, Saro! Pragnienie się podsyca, a później gasi!
SARA: Moje ulatuje. Jak mi wbijasz igłę w sam środek serca! [Mówiąc to, Sara na chwilę się odwraca w stronę Maxa, po czym znów wbija ciało w kąt.]
MAX: [zbity z tropu] Chodzi Ci o tę świeczkę do kibla?
SARA: Znów to robisz!
MAX: [wybucha] Do jasnej cholery, ja chcę się po prostu z Tobą kochać!
SARA: To najpierw kochaj mnie! [Ze łzami w oczach wykrzykuje mu w twarz.]
MAX: [szeptem] Nie, no to są jakieś jaja… Boże, czemu dałeś mi za żonę histeryczkę?
SARA: [Wydziera się, obracając całe ciało w stronę Maxa.] Boże, czemu dałeś mi za męża bezduszną świnię!
MAX: Boże, daj mi siłę…
SARA: Boże, daj mu siłę! Nienawidzę bezsilnych mężczyzn!
[Max odsuwa się na swoją połowę łóżka. Zamyka oczy i przekręca się na bok.]
4 minuty później…
SARA: I co? Będziesz teraz tak milczał, tak?! Odwrócisz się dupą i będziesz milczał. Najpierw doprowadzasz mnie do szału, a potem milczysz! [Zdejmuje ze złością szlafrok i ciska go na podłogę. Zostaje w jedwabnej koszuli nocnej.]
[Max wciąż milczy.]
SARA: No powiedz coś!
[Max milczy.]
SARA: Ty to jesteś podły. Po prostu podły… Wiesz, wolałabym, żebyś powiedział mi wprost, co czujesz! Bo jak tak milczysz, to mi się zdaje, ze zrobiłam coś złego…
4 minuty później…
SARA: Max! Powiedz coś! Daj sobie upuścić emocje… Człowieku, nie można tak wszystkiego dusić… Krzyknij, obraź mnie, uderz, ale nie milcz!
MAX: [nie odwracając się] Dobrze. Saro, jestem na Ciebie zły.
SARA: Ty chyba żartujesz…
MAX: Nie. Byłaś dla mnie okrutna i…
SARA: No teraz to mi dosrałeś.[Łzy stają jej w oczach.] Idę do łazienki. Muszę się uspokoić. I nie przychodź do mnie! [Trzaska drzwiami.]
Chwilę później …
Świetna sztuka 🙂! Tak lekko napisana i zabawna. Czekam na następną.